Akcję wspiera grono twórców m.in.: Anna Dymna, Krystyna Janda, Wojciech Pszoniak, Krzysztof Zanussi. Szefowa Trójki Magda Jethon podkreśla, że już od wielu lat docierały do niej głosy słuchaczy, którzy deklarowali, że dla Trójki byliby gotowi się dodatkowo opodatkować. - Do tej pory nie było takiej potrzeby. Teraz, gdy pomysły naszych nowych przedsięwzięć zbiegły się z trudną sytuacją finansową Polskiego Radia, postanowiliśmy z tej oferty pomocy skorzystać - powiedziała w poniedziałek Jethon. Jak podkreśliła, Trójka "chce postawić tamę tandecie, powiedzieć stop promowaniu przez media gwiazdek i gwiazdeczek, by w zamian lansować prawdziwych twórców". Dodała, że takie niszowe programy są niezwykle kosztowne, stąd pomysł, by skorzystać z pomocy słuchaczy. Zbiórka potrwa do 10 grudnia. Wpłat można dokonywać na numer konta podany na stronie internetowej: www.przyjacieletrojki.org.pl. Przewodniczącym Komitetu Miłośników Trójki został Dariusz Pekałowski, wieloletni słuchacz Trójki z Warszawy. W gronie założycielskim znaleźli się m.in.: Krystyna Czubówna, Krzysztof Daukszewicz, Michał Ogórek i Zbigniew Zamachowski. Medioznawcy sceptycznie oceniają inicjatywę społecznej zbiórki pieniędzy na Program Trzeci Polskiego Radia. Według nich takie doraźne, pozasystemowe akcje nie rozwiązują problemu finansowania mediów publicznych, a mogą stanowić wygodne alibi dla polityków. Wskazują jednocześnie, iż zbiórka na Trójkę pokazuje, że "ludzie za dobrą ofertę są gotowi zapłacić". - Ja nie oceniam dobrze takiej inicjatywy. Myślę, że to tak naprawdę powoduje, iż cały system finansowania mediów publicznych staje się nieczytelny - powiedział w poniedziałek b. szef rady nadzorczej TVP, współautor pierwotnej koncepcji ostatniej ustawy medialnej prof. Tadeusz Kowalski. - Jest to rozwiązanie doraźne, pozasystemowe. Poza tym nie mam przekonania, że pieniądze, którymi obecnie dysponuje zarząd Polskiego Radia są wydawane efektywnie - dodał. Zdaniem Kowalskiego zamiast apelować do hojności słuchaczy Polskie Radio powinno być może "zaktywizować biuro reklamy". - Trójka to nie jest naprawdę najmniejsza, najbardziej uboga stacja. O ile mogę zrozumieć trudną sytuację Dwójki, która nie ma reklam i jest programem trudnym, dla osób wymagających, o wysokiej jakości merytorycznej, to jednak Trójka, która ma oczywiście dużo dobrych inicjatyw programowych, nadaje muzykę popularną, rockową - powiedział Kowalski. Medioznawca dr Karol Jakubowicz podkreśla z kolei, że takie inicjatywy jak zbiórka publiczna mogą być traktowane "jako alibi dla polityków, dla władzy". - Proszę bardzo - my chętnie umożliwimy zbiórkę publiczną na media, w związku z tym nie będziemy kłaść nacisku na pobieranie abonamentu, ani finansować tych mediów z budżetu - powiedział Jakubowicz. - Z drugiej strony jest to także argument, że ludzie za dobrą ofertę są gotowi zapłacić. Są gotowi zapłacić za wartość, której nie chcą stracić. Więc to ma wiele aspektów - dodał. Zaznaczył jednocześnie, że nie spodziewa się wielkich wpływów finansowych ze zbiórki. - Obawiam się, że jest to słomiany zapał, a jak przyjdzie do rzeczywistego wypłacenia pieniędzy pewnie okaże się, że chętnych nie ma wielu - powiedział Jakubowicz. Podkreślił też, że w światowej skali zbiórka na media nie jest precedensem - amerykańskie media publiczne dwa razy do roku ogłaszają zbiórkę pieniędzy na swoje cele. Zbiórka publiczna na radiową Trójkę to nie jedyna w ostatnim czasie inicjatywa dofinansowania mediów publicznych. Minister kultury Bogdan Zdrojewski zapowiedział przed kilkoma dniami doraźną pomoc dla TVP Kultura i radiowej Dwójki. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Zdrojewski powiedział, że chodzi o 3 mln zł dla TVP Kultura i 2 mln zł dla Dwójki na realizację programów misyjnych. W ocenie Jakubowicza zamiana "solidarnościowego finansowania" mediów publicznych (np. w postaci abonamentu) na "gesty dobrej woli czy to osób prywatnych, czy to rządu, który według swojego uznania da, bądź nie da, na pewno nie jest metodą na zapewnienie funkcjonowania i przyszłości mediów publicznych". - Media publiczne muszą mieć finansowanie adekwatne, wystarczające, bezpieczne i pozwalające na długoterminowe planowanie. Bez tego nie ma mediów publicznych, a jest gonitwa i improwizacja, która zawsze źle się kończy - powiedział Jakubowicz.