W środę wieczorem w Al. Ujazdowskich w Warszawie odbyła się zorganizowana przez Greenpeace Polska i Ogólnopolski <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-ogolnopolski-strajk-kobiet-osk,gsbi,47" title="Strajk Kobiet" target="_blank">Strajk Kobiet</a> manifestacja w obronie klimatu pod hasłem: "Spacer dla Przyszłości". Demonstranci chcieli przejść do pl. Na Rozdrożu, ale przemarsz zablokowała policja. Przez ponad dwie godziny zablokowane były Aleje Ujazdowskie. Ruch został przywrócony po godz. 19.30, gdy policjanci usunęli z jezdni i wylegitymowali ostatnią grupę protestujących. "O tym świadczą konkretne przepisy" Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak, odnosząc się do środowego protestu, poinformował, że policjanci zatrzymali łącznie pięć osób, z czego trzy osoby w związku z naruszeniem nietykalności bądź ze znieważeniem funkcjonariusza, a dwie w związku z niepodaniem swoich danych podczas legitymowania. Dodał, że wylegitymowano 381 osób, a wobec ponad 300 osób zostaną skierowane do sądu wnioski o ukaranie. Policjanci nałożyli również 12 mandatów karnych za wykroczenia, m.in. z art. 116 Kodeksu wykroczeń oraz za wykroczenia w ruchu drogowym. - Tak naprawdę zmieniają się tylko i wyłącznie liczby, bo po raz kolejny mamy do czynienia z osobami, które odmawiają podania swoich danych. Przy tego typu sytuacjach po prostu osoba musi być zatrzymana. O tym świadczą konkretne przepisy, które są określone czy to w kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia, czy konkretnych czynach popełnionych przez osoby - powiedział Marczak. Poinformowała o złamaniu ręki przez funkcjonariuszy Rzecznik zapytany przez dziennikarzy o doniesienia jednej z osób, która w mediach społecznościowych informowała o tym, że policjanci złamali jej rękę, zaznaczył, że najprawdopodobniej chodzi o sytuację, "w której wobec jednej z osób zakłócających porządek publiczny została podjęta interwencja". Dodał, że osoba ta "stawiała opór, łapała się innych osób, uniemożliwiała działania policjantom". - Policjanci podjęli interwencję, użyli w tym przypadku środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej. Ta osoba została doprowadzona do radiowozu, tam wykonano czynności - powiedział Marczak. Zaznaczył, że osoba ta uskarżała się na ból ręki w związku z tym została jej udzielona pomoc przez jedną z policjantek. Dodał, że na miejsce wzywana była również karetka pogotowia, jednak - jak zaznaczył - pogotowie wskazało, że z uwagi na brak zagrożenia życia nie może pomóc. Podkreślił jednocześnie, że nie ma informacji by doszło do złamania ręki. - Należy zwrócić uwagę na to, że policjanci, podejmując interwencję, używając środków przymusu bezpośredniego, nie robią tego po to, żeby coś komuś złamać, tylko po to, żeby osoba zachowywała się zgodnie z prawem. Jeżeli policjant wzywa do zachowania zgodnego z prawem, to trzeba zachować się zgodnie z prawem, jeżeli policjant mówi u użyciu środków przymusu bezpośredniego, to znaczy, że tych środków użyje - powiedział Marczak.