Największy problem jest ze śniegiem, który zasypuje rozjazdy i je blokuje. Kolejarze borykają się także z pękającymi od mrozu szynami i psującym się taborem. - Na torach pracuje około 3 tys. osób i ciężki sprzęt. Robimy co tylko możliwe, by przetrzeć szlaki - powiedział rzecznik. Nadal zablokowana jest trasa Warszawa - Gdańsk po tym, jak na warszawskiej Białołęce zdarzył się pociąg PKP Intercity relacji Gdynia-Kraków z autobusem miejskim linii 133. Jak poinformowała rzeczniczka przewoźnika Małgorzata Sitkowska, ruch na trasie w obie strony został wstrzymany. - Pogotowie zabrało kilku rannych, teraz czekamy na policję i prokuraturę. Dopiero jak te służby zakończą swoje czynności, będzie można przywrócić ruch - powiedziała rzeczniczka. Rzecznik PKP PLK powiedział w czwartek popołudniu, że w okolicy, gdzie doszło do wypadku, pociągi mogą jechać tylko po jednym torze i to bardzo powoli, więc pasażerowie muszą liczyć się z tym, że przejazd potrwa dłużej. - Tą trasą jeżdżą pociągi podmiejskie m.in. na Nasielsk i dalekobieżne. Ponieważ zaczął się popołudniowy szczyt komunikacyjny, to tych składów jest sporo. Z tego powodu będą opóźnienia - wyjaśnił Łańcucki. Przed południem ruch w Warszawie utrudniała pęknięta szyna na linii między dworcami Wschodnim a Centralnym. Pociągi jeździły tamtędy jednym torem, co wiązało się z opóźnieniami przyjeżdżających do stolicy pociągów dalekobieżnych. Mogą one spóźnić się nawet kilkadziesiąt minut. Ok. godz. 14 otwarty został wyjazd z Warszawy dla pociągów dalekobieżnych - wcześniej trzeba było ze względów bezpieczeństwa zamknąć linię Pruszków - Grodzisk, ponieważ przechylił się tam słup podtrzymujący sieć trakcyjną. Jak powiedziała rzeczniczka Kolei Mazowieckich Donata Nowakowska, pociągi tego przewoźnika są spóźnione przeciętnie o ok. 60 minut. - Są jednak linie, na których te opóźnienia mogą być większe - dodała. Utrudnienia wciąż są w okolicach Poznania. Ruch pociągów został już przywrócony po porannej przerwie, ale pociągi wciąż mają opóźnienia, dochodzące nawet do kilku godzin. Dziś rano najtrudniejsza sytuacja była w Lublinie, Warszawie i Poznaniu, a także w Bydgoszczy i Toruniu. Jak wyjaśnił rzecznik, trudno nawet określić, ile minut przeciętnie spóźniały się pociągi. - Walczymy o to, by w ogóle dojechać - mówił. - Zdarzają się też sytuacje niezależne od nas, np. pod Radomskiem ciężarówka zakopała się w śniegu na przejeździe kolejowym i trzeba było wstrzymać tam ruch - dodał Łańcucki.