Spalone ciało działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów Jolanty Brzeskiej znaleziono przed dwoma laty na leśnej polanie na południowych obrzeżach stolicy. Wszczęte wtedy przez prokuraturę śledztwo formalnie dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci, ale prokuratura bada kilka możliwych wersji, w tym samobójstwa i zabójstwa. - Postępowanie zostało przedłużone do 3 kwietnia i zmierza ku końcowi. Wszystkie czynności procesowe zostały wykonane. Trwa analiza zgromadzonych materiałów - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Dariusz Ślepokura. Śledztwo zostanie umorzone? Śledczy przesłuchali kilkudziesięciu świadków. Uzyskano opinie: z zakresu badań chemicznych, daktyloskopii, medycyny sądowej, toksykologii oraz psychologii. Dokonano oględzin akt spraw cywilnych i karnych prowadzonych z udziałem Brzeskiej. Ślepokura przypomniał, że córka zmarłej, która jest stroną postępowania, składała różne wnioski dowodowe. - Wszystkie z nich są uwzględniane - podkreślił. Jak dotąd nie przedstawiono nikomu zarzutów. W związku z tym śledztwo prawdopodobnie zostanie umorzone. - Wszystko co można było zrobić, prokurator już zrobił. Nie udało się ustalić bliższych okoliczności śmierci. Nie było bezpośrednich świadków. Nikt nie widział jak kobieta dostała się do tego parku. Biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że w chwili zaprószenia ognia kobieta żyła - powiedział Ślepokura. "To bardzo tajemnicza śmierć" - Jest to bardzo tajemnicza śmierć. Dużo wskazuje na to, że ktoś się mógł przyczynić do śmierci tej kobiety, że to nie było samobójstwo, ale pewności takiej nie mamy - powiedział Ślepokura. - Nie budzi wątpliwości, że nawet jak to postępowanie zostanie umorzone, to będzie w zainteresowaniu wymiaru sprawiedliwości, w przypadku gdyby się pojawiły jakieś nowe informacje wskazujące na sprawców - dodał. Od dwóch lat organizowane są m.in. przez Komitet Obrony Lokatorów demonstracje przypominające o sprawie śmierci kobiety. Kolejna w poniedziałek ma się odbyć przed gmachem Prokuratury Generalnej. Jak podawały lokalne media, kobiecie groziła eksmisja, ponieważ była winna kilkadziesiąt tysięcy złotych właścicielowi kamienicy, w której mieszkała.