Izba Wojskowa Sądu Najwyższego przychyliła się do apelacji prokuratury oraz pełnomocnika rodziny pacjenta i uznała je za zasadne. W sprawie są rozbieżności, które wymagają wyjaśnienia, chodzi m.in. o niejednoznaczne opinie biegłych - ocenił SN. To już drugie uchylenie wyroku w tej sprawie, poprzednio - w 2009 r. - SN uchylił wyrok skazujący lekarza. - Wojskowy sąd okręgowy jest zobligowany zlecić dokonanie opinii, którą powinien sporządzić kolejny zespół biegłych. Rozpoznając dotychczas sprawę WSO nie dociekał istoty różnic między opinią biegłych sporządzoną na potrzeby procesu i opinią przygotowaną przy okazji prowadzonego wobec lekarza postępowania dyscyplinarnego - uzasadniał wyrok sędzia SN Andrzej Tomczyk. Tym samym SN nie przychylił się do konkluzji z uzasadnienia wyroku I instancji mówiących, że powołanie dodatkowych biegłych nie było konieczne, bo "stanowczych i logicznych ocen, która z opinii jest prawidłowa, można dokonać na podstawie już zgromadzonych informacji". W sierpniu 2005 r. emerytowany policjant Jan G. trafił na izbę przyjęć Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, skierowany tam m.in. z nasileniem niewydolności serca. Mjr Artur B. - lekarz wojskowy z wieloletnim doświadczeniem i drugim stopniem specjalizacji - po konsultacji odesłał pacjenta do domu. W drodze powrotnej mężczyzna zasłabł i musiał być reanimowany. Trafił do innego szpitala na oddział intensywnej terapii. Nigdy nie odzyskał pełni świadomości, zmarł po kilku miesiącach. Prokuratura i rodzina pacjenta domagali się dla oskarżonego kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu i dwuletniego zakazu wykonywania zawodu. Ich zdaniem lekarz naraził życie pacjenta w sposób umyślny - bo nie zlecając potrzebnych badań, godził się na ewentualne negatywne skutki dla zdrowia Jana G. Obrona lekarza chciała jego uniewinnienia. Wskazywała, że nie można było przewidzieć zapaści z powodu niewydolności krążenia po wyjściu pacjenta z izby przyjęć. W czerwcu tego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił Artura B., uznając że wątpliwości nie pozwoliły na skazanie. - Mówiąc prywatnie i stawiając się w pozycji pacjenta, nie czuję satysfakcji. Uważam, że oskarżony powinien ponieść odpowiedzialność dyscyplinarną, ale czy karną - mam wątpliwości - mówił wtedy sędzia Rafał Korkus, uzasadniając wyrok. WSO ocenił, że pacjent - wbrew twierdzeniom rodziny - nie miał tragicznego dnia widocznych objawów dolegliwości sercowych. Oskarżony zaś - wbrew temu co utrzymuje - nie zlecił badania EKG pacjenta. Jednocześnie sędzia Korkus przyznał, że jest duże prawdopodobieństwo, iż EKG nie wykazałoby żadnych odchyleń. W środę SN wskazał jednak, że nie można przyjmować twierdzenia, iż skoro lekarz nie dysponuje metodą diagnozowania pacjenta, to powinien odstąpić od jakiegokolwiek jego badania. - Oskarżonemu nikt nie zarzuca spowodowania rozstroju zdrowia u pacjenta, ale WSO nie zastanowił się czy brak określonych badań nie doprowadził do dalszego pogorszenia jego stanu - wskazał SN. Broniący lekarza mec. Jakub Wende powiedział, że brał pod uwagę takie rozstrzygnięcie, gdyż opinie biegłych lekarzy są wykluczające. Dodał jednak, że opinia przygotowana na potrzeby postępowania dyscyplinarnego i dołączona do akt tej sprawy była korzystna dla jego klienta, a samo postępowanie dyscyplinarne również nie wykazało nieprawidłowości. Satysfakcję z uchylenia wyroku uniewinniającego wyraziła natomiast żona zmarłego pacjenta będąca oskarżycielką posiłkową. Jak powiedziała, najważniejsze, żeby nowy proces toczył się sprawnie, a dodatkowa opinia została przygotowana "w miarę szybko". W 2008 r. lekarza skazano za nieumyślne narażenie pacjenta na 10 miesięcy ograniczenia wolności w zawieszeniu na rok. Wyrok ten w 2009 r. uchylił SN, wskazując wtedy, że WSO m.in. nie ustosunkował się do części opinii biegłych, bez uzasadnienia pominął także niektóre z wyjaśnień członków rodziny zmarłego.