Jak poinformowała w piątek rzeczniczka płockiej prokuratury okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska, śledztwo wszczęto "w sprawie sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu i zdrowie wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach". - Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Ustali to biegły z zakresu pożarnictwa, który zostanie powołany - powiedziała Śmigielska-Kowalska. Dodała, że w ramach prowadzonych czynności procesowych po dogaszeniu hali dokonano szczegółowych oględzin pogorzeliska. Hala przemysłowa o powierzchni około 8 tys. metrów kw., należąca do płockiej spółki produkującej taśmy samoprzylepne na podłożu z folii polipropylenowej, spłonęła 24 stycznia. Pożar wybuchł w nocy i został opanowany po około 10 godzinach akcji gaśniczej, w której brało udział ponad 25 jednostek straży pożarnej, w tym stu strażaków. Dogaszanie pogorzeliska trwało kolejne kilkanaście godzin. Ogień w hali zlokalizowanej na peryferiach Płocka, gdzie znajdują się m.in. hurtownie i magazyny, pojawił się nagle i szybko rozprzestrzeniając się objął cały parterowy budynek. Dach hali oraz część jej stalowej konstrukcji zawaliły się. Pracownicy hali, którzy przebywali w niej w chwili wybuchu pożaru - w sumie około 40 osób - zdążyli sami się ewakuować. W pożarze nikt nie odniósł obrażeń. Zakład zatrudniał około 160 osób. W czasie akcji gaszenia pożaru zamknięto część ulic w pobliżu objętej ogniem hali. Z uwagi na bardzo duże zadymienie ewakuowano wtedy około 100 pracowników i petentów znajdującego się w pobliżu płockiego Powiatowego Urzędu Pracy. Następnego dnia urząd wznowił pracę.