We wtorek na konferencji prasowej Seremet przypomniał, że "gospodarzem" śledztwa jest rosyjska prokuratura i to w jej dyspozycji są wszelkie dowody rzeczowe. - Po stronie Rosji jest życzliwość i wola współpracy - zapewnił. Wyjaśnianiem tragedii zajmują się niezależnie od siebie prokuratury obu państw. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi własne śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem, w której 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z żoną. Prokuratura ta wystąpiła już do Rosji o "wszystkie istotne dowody" zabezpieczone przez stronę rosyjską - poinformował Seremet. Płk Drozdowski, który przedstawił procedurę działania komisji ds. wypadków lotniczych (jej praca, podzielona na cztery etapy może potrwać wiele miesięcy), oświadczył, że na obecnym etapie brane są pod uwagę wszystkie założone wersje przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. - Żadna z nich nie jest ani dominująca, ani też żadna nie jest odrzucana - dodał płk Drozdowski. Według prok. Janusza Wójcika z WPO, prawdopodobnie udało się już odnaleźć ciała wszystkich ofiar katastrofy. We wtorek rano przebywający w Moskwie płk Zbigniew Rzepa informował, że eksperci z dziedziny medycyny sądowej "wytypowali do identyfikacji" 8 ciał. - Dysponujemy wiedzą przekazaną nam przez stronę rosyjską. Stan części ciał nie pozwala ustalić, do kogo one należały i dlatego będzie potrzeba testów genetycznych - mówił kmdr por. Wójcik. Zaznaczył, że według rosyjskiej procedury, do badań DNA pobiera się dwie próbki: jedna została przekazana stronie polskiej, a drugą badają eksperci rosyjscy. Do zidentyfikowania pozostało 21 ciał. Identyfikacja genetyczna ofiar ma się zakończyć do środy. Pojawiły się jednak doniesienia, że może to potrwać do końca tygodnia. Seremet przedstawił we wtorek zasady, na których opiera się obecnie działanie prokuratur polskiej i rosyjskiej: prokuratura rosyjska jako gospodarz postępowania przesłuchuje, zbiera dowody, bada czarne skrzynki i szczątki samolotu. Według zapewnień rosyjskiego prokuratora generalnego Jurija Czajki, dowody mają być przekazywane stronie polskiej "sukcesywnie". Dopiero kiedy polska prokuratura i komisja badania wypadków lotniczych otrzyma z Rosji szczątki samolotu i czarne skrzynki, przystąpi do ich własnej analizy. - Dla nas istotna jest treść dokumentów otrzymywanych od strony rosyjskiej, ale już nie - treść ich decyzji kończącej śledztwo - podkreślił wiceszef Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ryszard Filipowicz. Podkreślił, że w ramach polskiego śledztwa przesłuchano dotychczas blisko 50 osób, w tym lotników z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, członków załóg samolotów, które wcześniej lądowały w Smoleńsku, oraz oficerów BOR. Na wtorkowej konferencji prasowej poinformowano też, że w ciągu kilku dni ma się skończyć trwająca w Polsce analiza polskiego rejestratora lotu Tu-154M, tzw. trzeciej czarnej skrzynki. Później powinna ona wrócić do Rosji. Według Seremeta dowody rzeczowe (a są nimi m.in. szczątki samolotu i czarne skrzynki) powinny wrócić do Polski - trudno obecnie określić, kiedy to nastąpi. Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg, który był jednym z pierwszych dwóch wojskowych prokuratorów w Smoleńsku podkreślił, że mimo iż brali oni udział w czynnościach procesowych w Smoleńsku, to stanowią one dowody w postępowaniu karnym prowadzonym przez stronę rosyjską i bez jej zgody nie można upubliczniać treści dowodów. Szeląg poinformował, że strona rosyjska udostępniła polskim prokuratorom materiały sprawy, umożliwiła udział w przesłuchaniu świadków - personelu odpowiedzialnego za kierowanie lotami oraz naocznego świadka katastrofy. - Co więcej, umożliwiono nam zadawanie konkretnych pytań - zaznaczył. Płk Szeląg był pod wrażeniem organizacji pracy 60 rosyjskich prokuratorów i kilkuset policjantów, techników kryminalistycznych oraz innych służb przeczesujących smoleńskie lotnisko. Ze strony polskiej w Smoleńsku pracowało łącznie czterech prokuratorów wojskowych, pięciu funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej i trzech funkcjonariuszy ABW. Prokuratura i komisja badania wypadków lotniczych apelują do mediów o wstrzemięźliwość w podawaniu "przez ekspertów i pseudoekspertów niesprawdzonych hipotez" na temat przyczyn katastrofy, bo może to nawet naruszać cześć poległych w niej osób. Prowadząca śledztwo Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w ramach swego śledztwa przesłuchała już m.in. załogę samolotu Jak-40, który 10 kwietnia lądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Zgromadzono też dokumentację związaną ze stanem zdrowia załogi, jej przeszkoleniem oraz dokumenty dotyczące pilotażu samolotu Tu-154.