Prokuratura i policja badają okoliczności śmierci kobiety oraz sprawdzają dlaczego nie udzielono jej pomocy. Kobieta była sama w mieszkaniu przez trzy tygodnie po tym, gdy opiekujący się nią syn trafił do szpitala. Ostateczną przyczynę zgonu wskaże pełen protokół, który jeszcze nie jest gotowy - zastrzegł prokurator. 5 listopada ok. 60-letni mężczyzna, który opiekował się matką przez wiele lat, uległ wypadkowi drogowemu i w ciężkim stanie trafił do szpitala Czerniakowskiego. Jak podawały lokalne media, mężczyzna poprosił personel medyczny o udzielenie kobiecie pomocy. Lekarze zgłosili to policjantom, a ci pojechali pod wskazany adres. Nie wiadomo jednak, dlaczego nie weszli do środka. Prokuratura zabezpieczyła m.in. notatniki służbowe funkcjonariuszy, którzy przyjechali do szpitala Czerniakowskiego. Przesłuchany został brat zmarłej kobiety oraz jej syn, który ma być przesłuchany ponownie. Prokuratura chce też przesłuchać lekarza ze szpitala Czerniakowskiego, który przekazywał informacje o kobiecie policjantom - poinformował prok. Wierzchołowski. - Okoliczności tej sprawy wyjaśnia prokuratura. Sposób działania funkcjonariuszy bada też inspektorat komendanta mokotowskiej policji, jak również wydział kontroli Komendy Stołecznej Policji - powiedział nadkom. Marcin Szyndler ze stołecznej policji. Jak dotąd żadnej osobie nie przedstawiono zarzutów. Według poniedziałkowego "Życia Warszawy" kobieta zmarła z głodu, braku lekarstw i zimna.