Słowo "skontrum" oznacza inwentaryzację muzealiów, porównywanie stanu faktycznego z zapisami w księgach inwentarzowych. Nazywając wystawę tym terminem jej autorzy chcieli zwrócić uwagę na skład i wielkość gromadzonej od 150 lat kolekcji rzeźby Muzeum Narodowego w Warszawie oraz funkcjonowanie samej instytucji muzeum. Stołeczne Muzeum Narodowe ma w zbiorach ponad 800 tys. dzieł, dla porównania - francuski Luwr posiada ich o połowę mniej. Muzea w Polsce mają ustawowy obowiązek przechowywania i dbania o swoje zbiory, o wszystko, co zostało im darowane, co trafiało do nich przez lata. - Muzeum Narodowe w Warszawie posiada około 800 tys. obiektów w swojej kolekcji. Jeden z nich to np. płaskorzeźba "Dzieci w mundurach na koniach na biegunach". Artysta jest nieznany, została stworzona prawdopodobnie w dwudziestoleciu międzywojennym. Jest trochę o wojnie, trochę o patriotyzmie, strasznie to brzydkie. Co z tym robić? Z jednej strony trochę szkoda wydawać państwowe pieniądze na utrzymanie tego obiektu, kiedy jednocześnie rzeźba Aliny Szapocznikow wymaga pilnej konserwacji i nie ma na to funduszy. Z drugiej strony - odnalezienie takiego kuriozum jest bardzo ciekawe dla historyka, socjologa, badacza. Nasze pojęcie na temat tego, co jest dziełem sztuki, zmienia się - więc oczywiście misją Muzeum Narodowego jest przechowywanie różnych rzeczy, bo nigdy nie wiemy, co dane dzieło będzie znaczyło za 50 lat - powiedziała w piątek kuratorka Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni Agnieszka Tarasiuk. Organizatorzy wystawy chcą zwrócić uwagę na problem i włączyć się w debatę o idei muzeum, o braku odpowiednich magazynów, w których przechowywane są tysiące dzieł sztuki - te o wysokiej i te o znikomej wartości artystycznej. Na warszawskiej wystawie obok dzieł Aliny Szapocznikow czy Xawerego Dunikowskiego można zobaczyć np. popiersia Stalina. - Wydaje mi się, że dobrze byłoby, gdyby kolekcja mogła żyć, gdyby można było wymieniać, pozbywać się rzeczy, eksponatów, które się np. powtarzają. Ale przede wszystkim musimy zadbać o to, co mamy. Dzieła, które posiadamy, trzeba odgrzybić, oczyścić, przechowywać w dobrym miejscu, pracować nad tym naukowo i konfrontować kolekcję ze współczesnością. Dlatego w naszej wystawie udział biorą też artyści współcześni - wyjaśniła Tarasiuk. Artystka Agnieszka Polska została poproszona o zbadanie archiwów Muzeum Narodowego w Warszawie, przeczytanie dokumentów o pochodzeniu zbiorów. W pracy zatytułowanej "Wyparcie egipskiego koszyka" artystka z rozmaitych dokumentów znalezionych w archiwach buduje opowieść, która rozpoczyna się w czasie polskich wykopalisk w Egipcie w latach trzydziestych. Z kolei Nicolas Grospierre sfotografował zgromadzone w magazynach rzeźby, a Jan Szewczyk sfilmował zabiegi konserwatorskie, jakim poddane zostały dzieła sztuki zalegające w magazynach. - Agnieszka Polska, Jan Szewczyk i Nicolas Grospierre zostali zaproszeni do tego, do czego zaproszeni jesteście wszyscy państwo: do szukania swoich własnych historii w tym nagromadzeniu, akumulacji rzeźb, które są ustawione bez literackiej narracji. Wątki i myśli, którymi kierowaliśmy się budując tę kompozycję, są raczej myśleniem intuicyjnym, plastycznym, bardziej artystycznym niż kuratorskim czy historycznym. Kluczy do wystawy może więc być mnóstwo - można ją oglądać według klucza politycznego, patrząc na marszałka Piłsudskiego stojącego obok żołnierza sowieckiego i biskupa, można myśleć czysto plastycznie, można wziąć pod uwagę materiały, myśleć socjologicznie, historycznie - na mnóstwo sposobów. To jest siła tej wystawy - oceniła Tarasiuk. Wystawa skierowana jest do wszystkich osób ciekawych tego, jak funkcjonuje muzeum, pragnących zajrzeć do muzealnych magazynów. Obiekty zostały przeniesione z magazynów na ekspozycję, ale będą także pokazy zabiegów, którym są poddawane - na przykład konserwatorskie. Obiekty na wystawie będą wymieniane - niektóre z nich zostaną wypożyczone na wystawy innym muzeom. Ekspozycja potrwa ponad rok - do 31 grudnia 2012.