Na początku na brzeg dostarczono pontonami część drobniejszych elementów architektonicznych. Większe przygotowano zaś tak, by można było przymocować je do śmigłowca za pomocą specjalnych pasów. - O dziwo zachowały się w bardzo dobrym stanie jak na tyle lat pod wodą. To są elementy ważące kilkaset kilogramów. Żeby coś takiego podjąć z ziemi, trzeba mieć albo dźwig, albo helikopter - wyjaśniał w rozmowie z reporterem radia RMF FM archeolog Hubert Kowalski. W tym wypadku wykorzystanie dźwigu nie było możliwe. Musiałby podpłynąć na barce, ale woda w Wiśle ma w tym miejscu zbyt niski poziom - maksymalnie 55 cm głębokości. Dlatego wybór padł na śmigłowiec. Z dna Wisły podnoszone są różnego rodzaju marmurowe fragmenty architektoniczne, pochodzące z XVII wieku. - To fragmenty sklepień, fontanny i dekoracje, które Szwedzi rabowali, a później na barkach przewozili do Gdańska, by tam przeładować je na statki i przetransportować do Szwecji. Część z tych łupów pozostała w Wiśle - wyjaśnił rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek. Znalezisko znajduje się w korycie Wisły około 500 metrów na północ od mostu Gdańskiego, na wysokości Wybrzeża Puckiego. Wydobyte fragmenty budynków dawnej Warszawy trafią na razie na posterunek rzecznej policji, a później do muzeum. Najpewniej na Zamek Królewski.