Na policję zadzwonił pracownik firmy zajmującej się sprzedażą monet kolekcjonerskich. Poinformował, że został okradziony w momencie, gdy pakował towar do auta, kilkaset metrów od firmy przy ul. Wspólnej. - Pokrzywdzony niczego nie widział i nie potrafił opisać sprawcy. Mówił, że poddał się poleceniom złodzieja w momencie, gdy ten przyłożył mu coś do pleców i zakazał odwracania się. Łupem złodzieja miało paść ponad 7 kg złota w sztabkach wartości ponad miliona złotych - powiedziała Edyta Adamus z zespołu prasowego KSP. Jak dodała na miejsce skierowano kilka policyjnych patroli oraz przewodnika z psem tropiącym. Poszukiwania policjantów nie dały rezultatu. Poszkodowany zgłosił się w komendzie przy ul. Wilczej i złożył zawiadomienie o przestępstwie. Funkcjonariusze przeanalizowali jego informacje dot. kradzieży i uznali, że napad został sfingowany, a zgłaszający prawdopodobnie ma wspólnika, który odebrał złoto. Zgłaszający rzekomą kradzież 30-letni Łukasz N. został zatrzymany. Kilka godzin później aresztowano także wspólnika, 30-letniego Antoniego S. Funkcjonariusze pojechali do mieszkania mężczyzny przy ul. Słowińskiego, gdzie w skrytce za meblami kuchennymi znaleźli rzekomo zrabowane złoto. Łukasz. N. odpowie za złożenie zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie, fałszywe zeznania i przywłaszczenie mienia znacznej wartości. Antoniemu S. zostaną przedstawione zarzuty kradzieży. Jak podaje KSP, w ciągu minionego roku policjanci ze Śródmieścia odnotowali kilkanaście fikcyjnych zgłoszeń o rzekomo popełnionych przestępstwach. Z reguły sprawy te dotyczyły fikcyjnych kradzieży samochodów i prób wyłudzeń w ten sposób odszkodowań. Zdarzały się też zawiadomienia o rzekomych napadach.