Mieści się w równie oryginalnym jak jego nazwa miejscu - w dawnym Składzie Mebli Wróblewskiego przy ul. Inżynierskiej 3, koniec drugiego podwórka. - Doszliśmy do wniosku, że tak dużo jest surrealizmu w naszym życiu, że damy temu wyraz w nazwie klubu - tłumaczy Elżbieta Komorowska, która wraz z Adamem Rejnhardem wymyśliła to miejsce. Dalowskie inspiracje w nazwie mają swoje odzwierciedlenie we wnętrzu i wystroju. - Chcemy, by w naszym klubie zagościła kultura undergroundowa. Będzie więc niezależna scena teatralna, recitale, stare kino z muzyką na żywo, kabarety - opowiada Elżbieta Komorowska. Sen Pszczoły ma zamiar rozprzestrzenić się poza pomieszczenia klubu. Zaanektować podwórka, wiaty, piwnice. Konkurencja na Starej Pradze wydaje się ostra, wystarczy wymienić choćby Hydrozagadkę, Skład Butelek przy ul.11 listopada czy Łysego Pingwina i Saturator przy ul. Ząbkowskiej. - Większość tych klubów, to klimatyczne miejsca do posiedzenia, my mamy przestrzeń z możliwością wykorzystania na różnorodne działania artystyczne. Poza tym, to znakomicie, że jest tak wiele klubów koło siebie, bo jeżeli ludzie nie mieszczą się w jednym, to idą do następnego. Mam również nadzieję, że będziemy jakoś współpracować, szczególnie z tymi z 11 listopada.