Jak poinformowano w Departamencie Prasowo-Informacyjny MON wstępnie uzgodniono, że wojsko użyczy archeologom dwa transportery pływające PTS-M, dźwig i samochód do transportu wraz z obsługą. Do wykonania zadania zostali wyznaczeni żołnierze 2. Pułku Saperów z Kazunia. Zanim jednak przystąpią do działania, muszą zostać wydane odpowiednie zgody i rozkazy. Dlatego saperzy pojawią się ma miejscu prac archeologicznych najwcześniej w piątek. Ppłk Sławomir Ratyński ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego powiedział, że w środę skalę znaleziska oceniono ze śmigłowca. Saperzy sprawdzili też możliwe kierunki podejścia transporterów pływających. Znalezisko - łup zatopiony podczas najazdu Szwedów w XVII w. - znajduje się w korycie Wisły ok. 500 m na północ od mostu Gdańskiego, na wysokości Wybrzeża Puckiego. Wśród rzeczy, które trzeba przetransportować na brzeg, jest m.in. podstawa fontanny, która wystaje nad wodę. Dr Hubert Kowalski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego powiedział, że archeolodzy wciąż rozważają różne warianty współpracy z wojskiem, ale na pewno skorzystają z pomocy saperów. - Amfibia, którą ma wojsko, jest cenna. W niektórych miejscach jest tutaj dwa metry głębokości, w innych półtora, a w innych jest plaża. Koparka, która by tu wjechała, mogłaby nie wyjechać - powiedział Kowalski. Jak dodał, saperzy przydadzą się też do zabezpieczenia niewybuchów znajdowanych przy pracach w korycie Wisły. Tylko od wtorku archeolodzy znaleźli ich osiem. Zdaniem Kowalskiego, jeśli wszystko pójdzie dobrze, wyciąganie pozostałości potopu szwedzkiego z dna rzeki potrwa jeszcze kilka dni. Wydobycie z rzeki łupów zatopionych podczas potopu szwedzkiego umożliwia niski poziom wody w Wiśle w Warszawie. Badacze wydobywają przede wszystkim fragmenty architektury i dekoracje rzeźbiarskie z XVII w. Interdyscyplinarny projekt badania dna Wisły rozpoczął się w 2009 r.