Decyzję podjął w ubiegły piątek Sąd Okręgowy w Warszawie, który za zamkniętymi drzwiami bada wniosek prokuratury, aby Artura Ł. umieścić w zakładzie leczniczym. W ubiegłym roku biegli uznali, że Ł. cierpi "na chorobę psychiczną, która uniemożliwiła mu rozpoznanie znaczenia jego czynu lub pokierowania postępowaniem". Miał zadatki na terrorystę Jak powiedziała rzeczniczka sądu sędzia Maja Smoderek, w piątek sąd przesłuchał psychiatrów, autorów opinii i wskutek ich zeznań podjął decyzję o uchyleniu aresztu wobec Artura Ł. - Sąd uznał, że ustały przesłanki jego stosowania, co potwierdza opinia biegłych na rozprawie - dodała sędzia. Sąd nie zastosował wobec Ł. żadnych innych środków zapobiegawczych. Sprawę (dotyczącą umieszczenia Ł. w zakładzie leczniczym) odroczono do 19 marca. Jak dowiedziała się PAP w źródłach sądowych, biegli uznali, że dolegliwości Ł. nie są niebezpieczne. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Dariusz Ślepokura nie komentuje decyzji sądu. Ł. przebywał w areszcie od zatrzymania przez ABW w czerwcu 2012 r., kiedy zarzucono mu doradzanie w internecie, jak konstruować bomby oraz pochwalanie zamachów z 2001 r. Według ówczesnych informacji ABW mężczyzna planował zorganizować "grupę dżihadystyczną" w Polsce i przeszedł na islam. Prokuratura postawiła mu zarzuty popełnienia dwóch przestępstw z art. 255a Kodeksu karnego oraz dwóch przestępstw z art. 126a kk. Art. 255a Kk stanowi: "Kto rozpowszechnia lub publicznie prezentuje treści mogące ułatwić popełnienie przestępstwa o charakterze terrorystycznym w zamiarze, aby przestępstwo takie zostało popełnione, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Art. 126a przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat za "publiczne pochwalanie i publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstw". Trafi do szpitala psychiatrycznego? Pod koniec ubiegłego roku Ślepokura podał, że po obserwacji Ł. w zakładzie leczniczym biegli uznali, że cierpi on "na chorobę psychiczną, która uniemożliwiła mu rozpoznanie znaczenia jego czynu lub pokierowania postępowaniem". Jak podawała prokuratura, zdaniem biegłych pobyt Ł. na wolności może oznaczać, że "znów popełni przestępstwo". Dlatego prokuratura wniosła, by sąd umorzył postępowanie wobec Ł. co do przestępstwa pochwalania terroryzmu z powodu jego niepoczytalności oraz by umieścił go w zakładzie leczniczym. Co pół roku osoba skierowana do takiego zakładu jest ponownie badana; jeśli biegli uznają, że nie ma już przeciwwskazania do zwolnienia, może opuścić zakład. Pod koniec ubiegłego roku prokuratura umorzyła zaś z braku znamion przestępstwa zarzut doradzania w internecie, jak konstruować bomby. Uznano bowiem, że wysłanie do konkretnej osoby linka z takim tekstem nie wypełnia znamienia "rozpowszechniania" treści mogących ułatwić czyn terrorystyczny; by doszło do takiego przestępstwa, muszą one trafić do niemożliwej do ustalenia liczby odbiorców, a nie tylko do jednego. "On muchy by nie skrzywdził" Gdy w początkach marca sąd zaczął badać wniosek prokuratury, członkowie rodziny Artura Ł. kwestionowali w rozmowie z PAP zarówno stawiane mu zarzuty, jak i opinię biegłych. Według rodziców i brata Artura Ł. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego chciała w całej sprawie "wykazać się czujnością". Rodzina Ł. kwestionuje, by to on umieścił na zagranicznym serwerze dwa filmiki ze skompilowanymi tekstami i zdjęciami propagandowymi islamskich radykałów, gdzie mowa m.in. o "błogosławionych atakach" z 11 września. Rodzice Ł. mówili, że Artur po skończeniu szkoły średniej nie miał pracy; zamykał się w domu; jak to określali "siedział w internecie". "On muchy by nie skrzywdził" - dodał jego ojciec Andrzej, podkreślając, że syn zawsze interesował się historią i innymi kulturami.