Ogłaszając decyzję o wyłączeniu jawności, podjętą na wniosek obrony, sędzia Maciej Jabłoński nie podał jej powodów. Dziennikarze musieli opuścić salę Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. Akt oskarżenia wysłała w 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Według niej gdy prof. Ariadna G.-Ł. kierowała katowickim Szpitalem Klinicznym nr 5 (znanym jako klinika okulistyczna), miała popełnić trzynaście przestępstw polegających na przyjmowaniu korzyści majątkowych od przedstawicieli dwóch firm farmaceutycznych. Jak informowała w 2010 r. rzeczniczka katowickiej prokuratury prok. Marta Zawada-Dybek, od grudnia 2003 r. do grudnia 2004 r. G.-Ł. miała sześciokrotnie przyjąć korzyści od przedstawiciela jednej z firm optycznych. Wręczane jej kwoty stanowiły ok. 10 proc. wartości faktur za kupowane przez szpital od tej firmy artykuły medyczne. Łapówki miały być przekazywane w katowickiej klinice. Druga część zarzutów dotyczy okresu od lutego 2006 r. do grudnia 2007 r., gdy oskarżona miała siedmiokrotnie odbierać w Wiedniu łapówki od przedstawicieli innej firmy, od której szpital kupował m.in. płyny irygacyjne, oleje silikonowe czy sterylne noże. Łapówki miały być przekazywane w euro, a ich wysokość zależała od wartości umowy. Zawada-Dybek podała, że łączna kwota łapówek objętych aktem oskarżenia to prawie 366 tys. zł. Wobec oskarżonej zastosowano 300 tys. zł poręczenia majątkowego, a na poczet grożących jej kar zabezpieczono majątek wart ponad 400 tys. zł. Jednocześnie prokuratura umorzyła postępowanie wobec pięciorga osób, które miały przekazywać G.-Ł. łapówki. Skorzystały one z tzw. klauzuli bezkarności, pozwalającej uniknąć odpowiedzialności osobom wręczającym łapówki, o ile poinformują one o przestępstwie organy ścigania, zanim te o nim się dowiedzą. Sprawa G.-Ł. zaczęła się na początku 2007 r., gdy okulistka została dwukrotnie zatrzymana na terenie szpitala, znajdując się pod wpływem alkoholu. Kilka miesięcy później została zawieszona w obowiązkach wykonywania zawodu lekarza przez samorząd lekarski. W 2008 r. Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że w placówce działały mechanizmy korupcjogenne. NIK negatywnie oceniła sposób udzielania zamówień przez szpital przy zakupach sprzętu medycznego, leków i środków medycznych.Uznano, że podczas prowadzonych badań dyrektor wykorzystywała swą funkcję do prowadzenia prywatnej działalności, czerpała bowiem korzyści finansowe z badań prowadzonych na sprzęcie szpitala. Stwierdzono też nieprawidłowości przy przetargach. Prof. G.-Ł. nie zgodziła się z tymi zarzutami. Kierowana przez nią klinika przez lata uchodziła za wzorowo zarządzaną; od wielu lat wykazywała też zysk z działalności, nie mając zadłużenia i zachowując płynność finansową, mimo zapewnienia znacznych podwyżek personelowi. Lekarka została odwołana z kierowniczego stanowiska w kwietniu 2008 r. przez władze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, do którego należy klinika. Rektor uczelni prof. Ewa Małecka-Tendera podjęła tę decyzję po zapoznaniu się z raportem NIK, nie czekając na efekty śledztwa prokuratury. Obrońca oskarżonej mec. Aleksander Jachimowicz powiedział na sądowym korytarzu, że obrona kwestionuje zarzuty. - Nie było żadnych łapówek - oświadczył. Jego zdaniem prokuratura oparła się na zeznaniach jednej z osób z firm farmaceutycznych. Podkreślił, że np. w terminie, którego dotyczy jeden z zarzutów, gdy miała przyjąć łapówkę w Wiedniu, oskarżona była w szpitalu. Zwrócił też uwagę, że kontrolę NIK prowadziła osoba, która potem została dyrektorem tego szpitala. Adwokat powiedział także, że jedna z firm produkujących sprzęt była monopolistą na rynku i tak czy inaczej to od niej trzeba było go kupować. Ponadto mec. Jachimowicz przypomniał, że umorzono śledztwo w sprawie domniemanych nieprawidłowości przy przetargach organizowanych przez szpital, gdy kierowała nim oskarżona. - Z jej strony nie było żadnych nacisków na przetargi - dodał. Sama oskarżona nie wypowiadała się dla mediów. Proces może potrwać długo, gdyż zapewne sąd będzie chciał wzywać świadków z zagranicy. To właśnie dlatego, że znaczna ich cześć mieszka poza Polską, sprawa trafiła do sądu w Warszawie; pierwotnie adresatem aktu oskarżenia był sąd w Katowicach. Sprawę incydentów alkoholowych w klinice badała Prokuratura Rejonowa Katowice-Wschód. Obie sprawy zostały umorzone. W pierwszym przypadku okulistka przebywała na terenie kliniki pod wpływem alkoholu, ale była wtedy na urlopie. W drugim - była w pracy, ale nie leczyła, ani nie konsultowała pacjentów.