Czwartkowe postanowienie Sąd Rejonowego Warszawa-Praga Północ jest nieprawomocne. Prokuratura może się od niego odwołać. Oskarżyła ona R., bo w czasie wyburzania trwała procedura wpisywania obiektu do rejestru zabytków. - Dla sądu najważniejsze było to, że obiekt nie został wpisany na listę zabytków, a oskarżony działał na podstawie zezwolenia prezydenta na rozbiórkę - powiedział rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga sędzia Marcin Łochowski. XIX-wieczna parowozownia przy ul. Wileńskiej w Warszawie została zburzona w lipcu 2010 r. na polecenie dewelopera. Obrona oskarżonego kierownika rozbiórki Wojciecha R. złożyła wniosek o umorzenie procesu już na jego wstępie. Jak twierdziła obrona, rozbiórka mogła dojść do skutku, bo budynek nie był wówczas zabytkiem - zatem do złamania ustawy o ochronie zabytków przez R. nie doszło. Odmiennego zdania był prokurator, który podkreślał, że w tamtym czasie trwała już procedura wpisania parowozowni do rejestru zabytków, co było wystarczającą podstawą do wstrzymania prac rozbiórkowych i nie zmienia tego argumentacja, że decyzje nadzoru budowlanego takie jak nakaz wstrzymania prac zostały potem uchylone przez sąd administracyjny z powodu błędów formalnych przy ich doręczaniu deweloperowi. - Należy patrzeć, z jakim zamiarem działał oskarżony - a wiedział o trwającej procedurze wpisania do rejestru zabytków i mimo to robót nie przerwano - przekonywał oskarżyciel. Parowozownia była jednym z najstarszych obiektów architektury stołecznego węzła kolejowego. Wzniesiony w latach 1860-62, miał unikatową konstrukcję słupów, które podtrzymywały parowozownię - były one łączone za pomocą stalowych nitów. W Polsce zachowały się tylko dwa takie obramowania. Rozbiórkę zleciła firma deweloperska z Wielkopolski, która wcześniej kupiła obiekt od PKP. Miesiąc przed wyburzeniem wojewódzka konserwator zabytków Barbara Jezierska rozpoczęła procedurę wpisu zabytku do rejestru. Mimo protestów samej konserwator, mieszkańców i obrońców zabytków koparki zrównały z ziemią większą część budynku.