Jacek T., syn warszawskiego adwokata, został zatrzymany w połowie lutego, kilkanaście godzin po tym jak w Śródmieściu spłonęło kilka samochodów. Prokuratura zarzuca mu "sprowadzenie zdarzenia w postaci pożaru, zagrażającemu życiu i zdrowiu wielu osób, oraz mieniu w znacznych rozmiarach". Mężczyzna nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Według prokuratury, stoją one jednak w sprzeczności z zeznaniami świadków. W lutym sąd rejonowy nie uwzględnił wniosku prokuratury o aresztowanie Jacka T., któremu zarzucono, że podpalił dziewięć samochodów w centrum miasta. Sąd wyznaczył mu dozór policyjny, czyli obowiązek regularnego meldowania się w komisariacie policji. Prowadzący śledztwo postanowili odwołać się od decyzji sądu. W połowie marca, decyzją sądu okręgowego, T. został aresztowany na trzy miesiące. Sąd przyznał wówczas prokuraturze rację, dostrzegając obawę utrudniania postępowania ze strony mężczyzny oraz to, że w przeszłości dopuścił się on już podobnego czynu. Prokuratorzy wskazywali też, że w grudniu zeszłego roku do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Jackowi T., któremu postawiono zarzut dokonania siedmiu podpaleń samochodów w pobliżu stadionu Legii i w warszawskim Ursusie. W tamtej sprawie Jacek T. był przez kilka dni aresztowany, potem areszt zamieniono mu na poręczenie majątkowe.