W samorządach najlepiej zarabiają najbliżsi współpracownicy prezydentów. Oto niektóre przykłady: w Warszawie w 2011 roku Hanna Gronkiewicz-Waltz zarobiła 290 tys. zł (z ratusza i UW). To mniej niż jej dwaj zastępcy: Mirosław Czekaj do pensji dorobił 186 tys. zł (w PKO BP oraz MPT), a Jarosław Kochaniak, oprócz 324 tys. zł z urzędu zainkasował dodatkowo 65 tys. zł za pracę w radach miejskich MPWiK i SPEC oraz Kupieckich Domach Towarowych. A że w radach można zarobić znacznie więcej pokazuje m.in. przykład Andrzeja Bojanowskiego, wiceprezydenta Gdańska. Na ponad 300 tys. zł, jakie zarobił w 2011 r., pensja wiceprezydenta - 185 tys. zł - stanowiła tylko nieco ponad 60 proc. "Rzeczpospolita " znalazła jednak i pozytywne przykłady: w Krakowie i Białymstoku urzędnicy z zasady nie zasiadają w radach nadzorczych spółek miejskich.