Według publikacji "Gazety Wyborczej", co piąty uczeń pochodzenia romskiego chodzi do szkoły specjalnej, tylko dlatego, że nie rozumie po polsku. Roman Chojnacki mówi jednak IAR, że sprawa została wyolbrzymiona, choć potwierdza, że dzieci mają problemy w szkołach. On sam jako uczeń nie rozumiał często, co mówił nauczyciel. Jego zdaniem, to wina nauczycieli oraz rodziców, którzy nie chcą posyłać dzieci do szkół - szczególnie dziewczynek, które szybciej się rozwijają. Do tego dochodzi tradycja porywania dziewczyn przez chłopców, która cały czas funkcjonuje w środowisku romskim. - Nawet jeśli Romowie kończą szkołę, to i tak mają potem ogromne trudności w znalezieniu pracy - twierdzi Chojnacki. - Często dziewczyny pochodzenia romskiego farbują włosy, żeby nie można było poznać ich narodowości. Problemy mają też ludzie wykształceni. Jak pracodawca, który ma do zaoferowania stanowisko pracy, zorientuje się, że to Rom, to momentalnie twierdzi, że nie ma pracy - dodaje. Tomasz Siemoniak z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji zapewnia w rozmowie z IAR, że rząd podejmuje działania, które mają polepszyć sytuację Romów na rynku pracy. Chodzi między innymi o wsparcie projektów, które służą szkoleniom Romów i pracodawców. Są one realizowane dzięki funduszom europejskim. Kolejnym krokiem ma być powołanie konsultantów romskich w urzędach pracy. Sprawa Romów była dziś jednym z tematów posiedzenia sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych.