Pierwsze sejmiki bocianie rozpoczęły się już na Podkarpaciu, bo właśnie południowo-wschodnią Polskę opuszczają w pierwszej kolejności. Ireneusz Kaługa prezes Towarzystwa Przyrodniczego "Bocian" od 11 lat liczy bociany na terenie dwóch gmin: Suchożebry i Mokobody w powiecie siedleckim. - W tym roku na 88 gniazd w 14 znaleźliśmy po 5 młodych. W jednym gnieździe znaleźliśmy 6 młodych. To jest prawdziwe mistrzostwo świata - zaznacza w rozmowie Kaługa. Jak opisuje, po wyliczeniu średniej z przebadanych gniazd ornitolodzy uzyskali średnią 3,3 młodego na parę z sukcesem lęgowym, przy czym populacja bocianów ma się dobrze już przy średniej 1,7 młodego na parę. Jak tłumaczy Kaługa, sukces tych dwóch gmin wynika w dużej mierze z tego, że leżą one w dolinie dwóch rzek: Starej Rzeki i Liwca. - Tutaj warunki były bardzo sprzyjające, "wodne", co spowodowało, że bociany miały dużo pokarmu, po który nie musiały daleko latać - wyjaśnia Kaługa. Jednak doniesienia z gmin powiatu siedleckiego potwierdzają również badania prowadzone w rejonie Puszczy Kampinoskiej. Pod koniec czerwca specjaliści z TP "Bocian" aż w 7 gniazdach znaleźli po 5 młodych. Rok wcześniej nie stwierdzono takiej liczby piskląt w żadnym gnieździe na tym terenie. Kaługa zaznacza jednak, że liczba młodych bocianów jest zróżnicowana w różnych regionach kraju. Z informacji, które do niego docierają, wynika, że dużo bocianów wykluło się w tym roku w województwie warmińsko-mazurskim. Informacja o 6 młodych w jednym gnieździe napłynęła również w województwa kujawsko-pomorskiego. - Gorzej jest w Małopolsce. Tam tylko niektóre pary przystąpiły do lęgu i przeważają gniazda z dwoma młodymi. Nawet trójki młodych w gnieździe właściwie nie można spotkać - mówi. Podobnie - na Podkarpaciu, gdzie lęgi były wyjątkowo słabe. Głównym powodem były bardzo obfite na południu Polski deszcze. Jak tłumaczy Kaługa, wskazanie, ile młodych wykluło się danego roku, utrudnia brak systematycznych liczeń bocianów. - My nasze liczenia prowadzimy od 11 lat i możemy na tej podstawie wyciągać pewne wnioski - zaznacza. Dlaczego ten rok okazał się we wspomnianych rejonach wyjątkowo sprzyjający dla bocianich rodzin? Zdaniem Kaługi złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim w tym roku przyleciało bardzo dużo bocianich par. - Również 3-4 lata temu na terenie powiatu siedleckiego było dużo par, które wyprowadziły liczne lęgi. Wtedy wychowało się więcej młodych i w tym roku wróciły one do Polski - mówi. Poza tym ptaki przystąpiły do lęgu w normalnym terminie, czyli na początku albo około połowy kwietnia. Jak wyjaśnił Kaługa, choć w majowych i czerwcowych powodziach potopiły się gryzonie, to intensywne opady spowodowały bardzo dobre warunki do rozwoju płazów. - Dzięki temu nawet jeśli na małym terenie było bardzo dużo młodych, to bociany nie miały problemu ze zdobyciem pokarmu - powiedział rozmówca PAP. Zdaniem ornitologa, dla bocianów liczne potomstwo wiąże się z ogromem pracy. Zanim pisklęta dorosną i będą mogły same zdobywać pokarm, muszą liczyć na rodziców. - Średnio na jednego bociana przypada duże wiadro np. dżdżownic. Ornitolodzy szacują, że przy 5 młodych bociany muszą przynieść około 250 kilogramów pokarmu do gniazda. Dla dorosłych bocianów jest to praca od rana do nocy - zauważa Kaługa. Czy więc w związku z tegorocznym licznym wylęgiem w przyszłym roku również powinniśmy spodziewać się bocianiego boomu? Kaługa wyjaśnia, że nie, bo sytuacja, w której młode przylatują w bezpośrednie sąsiedztwo gniazda, jest zupełnie sporadyczna. - Nie ma informacji o bocianach gnieżdżących się bliżej niż 1 kilometr od gniazda, w którym się wykluły - powiedział prezes TP "Bocian". Poza tym - jak zaznaczył - młode bociany nie wracają do Polski już w następnym sezonie, tylko po 2-3 latach, kiedy są już dojrzałe i mogą przystąpić do lęgu. Przez ten czas czekają w Afryce. - Spodziewam się, że kolejnym dobrym rokiem dla bocianów może być u nas rok 2013 lub 2014. Dobrze, gdyby następny boom nastąpił właśnie w 2014 roku, wtedy będzie kolejne światowe liczenie bocianów, mielibyśmy się więc czym pochwalić - podkreślił rozmówca PAP. Tymczasem na Podkarpaciu rozpoczęły się już pierwsze sejmiki bocianie. Ptaki przygotowują się do odlotu do Afryki. Południowo-wschodnią Polskę opuszczają zazwyczaj około 24 sierpnia - poinformował ornitolog Marian Stój. - Przed odlotem bociany zbierają się na sejmikach. Na te same od lat łąki przybywają rodziny bocianów z najbliższej okolicy. Niektóre sejmiki liczą nawet po 60 sztuk - powiedział Stój. Podczas kilkudniowego sejmiku przyglądają się sobie. Potem formuje się stado. Jego przywódcami zostają starsze bociany, które już były w Afryce. Młodzież wędruje za nimi. - Po sejmikach w kraju pozostają osobniki słabe, niezdolne do podróży. Najczęściej trafiają one do rolników lub schroniska dla takich ptaków w Przemyślu, gdzie przeżyją zimę - powiedział ornitolog. Do Afryki bociany nie ruszają bezpośrednio z sejmiku. - Jeszcze na chwilę wracają do swoich gniazd, jakby chciały się pożegnać. Potem wracają na łąkę i niespodziewanie znikają - powiedział Stój. Lecąc do Afryki, ptaki pokonują każdego dnia od 100 do 200 kilometrów. - Polskie bociany lecą nad Bosforem, przelatują nad Bliskim Wschodem i Izraelem, dalej wzdłuż Nilu i kończą swoją wędrówkę na południu Afryki, gdzie docierają w listopadzie - poinformował Stój. Z kolei bociany europejskie żyjące na zachód od Łaby, do Afryki lecą nad Gibraltarem. W Afryce żyją w stadach. W podróż powrotną, niepoprzedzoną już sejmikiem, wyruszą na początku lutego. Powrót bocianów trwa znacznie krócej niż przelot do Afryki, bo niespełna sześć tygodni. - Powodem pośpiechu jest chęć jak najszybszego dotarcia do gniazda - zauważył Stój. Oprócz bocianów białych na Podkarpaciu żyją także bociany czarne. Te do miejsc zimowania udadzą się dopiero w drugiej połowie września.