Kiniki leżą koło Raciąża w powiecie płońskim. Spalił się tam dom jednorodzinny. Strażacy znaleźli ciała sześciorga dzieci. Lekarz stwierdził natychmiastowy zgon trojga z nich, pozostałą trojkę próbowano reanimować, ale bez skutku. Według strażaków, przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji elektrycznej lub zaprószenie ognia. Pożar wybuchł przed godz. 10. Ogień - jak mówią strażacy - bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Spłonęła kuchnia i jeden pokój, trzecie pomieszczenie zostało tylko okopcone. To właśnie tam znaleziono ciała rodzeństwa. Posłuchaj relacji jednego ze strażaków: Pięcioro dzieci znaleziono w pokoju, gdzie ogień w zasadzie nie dotarł - wszystkie uległy zaczadzeniu. Najstarszy chłopiec był niepełnosprawny. Strażacy, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce, opowiadają, że zgłoszenie otrzymali zbyt późno. Gdy dojeżdżali, dom stał już w płomieniach, a ogień zajął nawet dach. - Stała kobieta, powiedziała, że są dzieci w środku, więc się nie zastanawiałem i wskoczyłem. Znalazłem trójkę i wyniosłem. Jednak nie było żadnych oznak życia - opowiada Dariusz Karasiewicz, który jako pierwszy, jeszcze bez aparatu tlenowego, rzucił się na ratunek. Z informacji policji wynika, że rodzice w chwili wypadku byli poza domem. Są dwie wersje mówiące o tym, gdzie w chwili pożaru znajdowała się matka. Według jednej z nich, gdy pojawił się ogień, pobiegła do sąsiadki po pomoc. Druga - że wyszła po drewno i wtedy wybuchł pożar. Kobieta została przewieziona do szpitala; jest w szoku. Ojciec po kilku godzinach zgłosił się na policję. Rodziców będzie można przesłuchać dopiero w czwartek. Oprócz sześciorga dzieci, które zginęły w płomieniach, małżeństwo ma jeszcze chłopca i dziewczynkę. Rodzeństwo mieszka u dziadków. W chwili, gdy informacja o tragedii pojawiała się w mediach, dzieci były jeszcze w szkole. Dyrekcja placówki zapewniła im wsparcie psychologa. Reporter RMF rozmawiał z dyrektorką szkoły, w której uczą się dzieci: W pobliżu domu przez cały dzień gromadzili się okoliczni mieszkańcy. Zastanawiali się, dlaczego dzieci nie uciekły z płonącego domu. - Dwoje dzieci siedmiomiesięcznych, jedno dziecko było niepełnosprawne, a reszta to były małe dzieci. Jak się zapaliło i przypuśćmy odcięło im drogę, to się chowały - mówi jedna z sąsiadek. Ciało najstarszego, niepełnosprawnego chłopca odnaleziono tuż przy drzwiach, czyli próbował uciekać. W Kinikach pracuje specjalna komisja, która ma wyjaśnić przyczyny pożaru. Na miejscu tragedii pracę zakończyli już strażacy i policjanci. - Ogień rozprzestrzeniał się dosyć szybko z uwagi na zgromadzone przedmioty palne - wystrój wnętrz, meble, dywaniki - wyliczają strażacy. Mówią, że przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji elektrycznej lub zaprószenie ognia. Nie wyklucza się jednak także innych hipotez. Wszyscy, którzy chcą pomóc rodzinie ofiar pożaru, mogą wpłacać pieniądze na konto Banku Spółdzielczego w Raciążu o numerze: 11 82 33 000 4 00 12 43 99 20 11 000 1, z dopiskiem "Pomoc pogorzelcom Kiniki". Zdjęcia spalonego domu, w którym zginęło rodzeństwo