Zdaniem komisji dyscyplinarnej nie udało się ponad wszelką wątpliwość ustalić, że ten konkretny oficer był pijany. To dlatego, że jako jedyny z całej trójki, po złapaniu przez przełożonych, nie dał się zbadać alkomatem. Komisja uznała, że nie ma więc koronnego dowodu, a pozostałe - takie jak zeznania przełożonego, nie są wystarczające. To oznacza, że naczelnik wydziału kryminalnego nie zostanie wyrzucony z policji, ale o jego losie, czy wróci na to samo stanowisko, zdecyduje komendant stołeczny. W sprawie pozostałych dwóch funkcjonariuszy toczy się jeszcze postępowanie. Przesłuchiwani są jeszcze świadkowie. Komisja nie będzie jednak miała problemu z ustaleniem, czy ci policjanci byli pijani, bo ma wyniki badania alkomatem. Naczelnik wydziału terroru kryminalnego wydmuchał 1,7 promila. Mieli być pijani podczas operacji "Jubileusz" Policjanci mieli być pijani w czasie operacji "Jubileusz", czyli zabezpieczenia obchodów rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989. Reporter RMF FM Mariusz Piekarski ustalił, że jeden z funkcjonariuszy odpowiadał wówczas za pion rozpoznania miejsc, w których miały odbywać się uroczystości. Przy pytaniach o role kolejnych dwóch funkcjonariuszy Komenda Stołeczna Policji zasłoniła się natomiast tajnością planów i funkcji policjantów podczas operacji "Jubileusz".Z okazji obchodów 25. rocznicy wyborów parlamentarnych z 4 czerwca 1989 roku do Warszawy przyleciało w sumie 51 delegacji, w tym 17 głów państw - m.in. prezydent USA Barack Obama. W operacji "Jubileusz" wzięło udział w sumie 8,5 tysiąca funkcjonariuszy, w tym 7 tysięcy policjantów i 1166 funkcjonariuszy BOR. 70 osób, w tym prezydent USA, miało osobistą ochronę. Mariusz Piekarski