Jak informuje reporter radia RMF FM, mimo że trwają ostatnie procedury, nie ma żadnej pewności, że uda się dotrzymać kwietniowego terminu otwarcia stacji. PKP PLK dopiero 28 marca złożyła w Wojewódzkim Urzędzie Nadzoru Budowlanego dokumentację z wnioskiem o pozwolenie na użytkowanie. Już po dwóch dniach kolejarze sami uzupełniali swój wniosek. Z kolei 4 kwietnia to nadzór budowlany poprosił o kolejne uzupełnienie dokumentacji, która w dalszym ciągu była wybrakowana. Wtedy też kolejarze zdecydowali się wycofać swój wniosek, by go uzupełnić. Prace miały się zakończyć w 2011 roku Od ponad tygodnia nadzór nie ma żadnych dokumentów i nie jest w stanie wydać w tej sprawie żadnej decyzji. A kolejarze wciąż utrzymują, że za kilka, kilkanaście dni stacja zostanie otwarta. Podobne deklaracje pasażerowie słyszą jednak od kilku miesięcy. Według umowy na remont stacji, która została podpisana na początku ubiegłego roku, prace budowlane miały się zakończyć w listopadzie 2011. Trwały jednak aż do połowy marca 2012. Zdaniem kolejarzy, zawiniły błędy w projekcie i ostra (przez chwilę) zima. W związku z tym nie udało się dotrzymać obiecywanego grudniowego terminu otwarcia stacji. Następny wyznaczono na 1 marca. Koleje Mazowieckie zdążyły nawet ustalić nowy rozkład jazdy, ale pod koniec lutego PKP PLK poinformowała, że nie uda się otworzyć stacji w tym terminie. Później mówiono o połowie marca, końcu marca, a teraz słyszymy, że być może pociągi zaczną się zatrzymywać na stacji Warszawa Stadion pod koniec kwietnia. Zdążyli wymyślić nową wymówkę Przy okazji Maciej Dutkiewicz z PKP PLK znalazł nową wymówkę. To niedokończone prace wokół stacji, za które odpowiada operator Stadionu Narodowego. Dutkiewicz mówi, że do niedawna nie można było nawet wyjść ze stacji i "suchą stopą" przejść na przystanek autobusowy lub tramwajowy. Rzeczywiście prace wokół stadionu kończą się dopiero teraz, ale marna to wymówka dla kolejarzy. Pasażerom pozostaje popatrzeć sobie na nową stację przez szyby pociągu...