- Zaczęło się tu gromadzić wiele osób, w pewnym momencie było ich kilkaset, i wśród tych osób grupa kilkudziesięciu, która najpierw zaczęła skandować obraźliwe hasła, potem zaczęła rzucać kamieniami w stronę komendy - opisywał wydarzenia rzecznik stołecznej policji Mariusz Mrozek. Uczestnicy manifestacji uważają, że to policja sprowokowała starcia. - Policja wyszła w kaskach i sprowokowała całą sytuację. Zaczęło się rzucanie butelkami, kamieniami - mówił obecnemu na miejscu wydarzeń reporterowi RMF FM młody człowiek. Jego koleżanka podkreślała, że na początku manifestacji był spokój. Wyszedł ojczym tego chłopaka i poprosił o spokój. Zaczęło się, kiedy policja zaczęła prowokować - mówiła. - Policja zatrzymała osoby bogu ducha winne, osoby, które tylko to obserwowały, bili ich pałami w czterech, jakąś dziewczynę ciągnęli za włosy po ziemi - dodała. W związku z zamieszkami do Legionowa ściągnięto z Warszawy kilkanaście załóg interwencyjnych i armatkę wodną. Policjanci użyli gazu pieprzowego i pałek. Późnym wieczorem większość protestujących rozeszła się do domów. Miejsce, gdzie doszło zamieszek, zostało posprzątane. Są jednak widoczne ślady na elewacji komendy po rozbitych jajkach i resztki szkła z szyby. Chłopak zmarł podczas policyjnej interwencji Przypomnijmy, że kilka dni temu policjanci prowadzili w Legionowie akcję przeciwko młodym ludziom handlującym narkotykami. Gdy chcieli zatrzymać 19-latka, mężczyzna zasłabł. Karetka przewiozła go do szpitala, gdzie zmarł.Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, sekcja zwłok 19-latka wykazała, że miał on w tchawicy foliową kulkę o średnicy mniej więcej 2,5 centymetra. Jak ustalił się nasz dziennikarz, w zawiniątku była najprawdopodobniej marihuana, którą chłopak chciał połknąć podczas ucieczki przed policjantami. Sprawą tragicznie zakończonej interwencji zajmuje się prokuratura. Śledztwo dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci oraz przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy. Joanna Potocka Grzegorz Kwolek