- Pracownicy przy okienkach nie obsługują, nie dokonują operacji finansowych; listonosze nie roznoszą listów; poszczególne służby nie wykonują swoich czynności. Według naszych decyzji ten strajk zakończy się w momencie podpisania porozumienia - ostrzega Janusz Szabowski, wiceszef pocztowej "Solidarności". Praktycznie nie ma szans na to, by doszło do porozumienia dyrekcji Poczty Polskiej ze związkowcami. Dyrekcja twierdzi, że strajk jest nielegalny, przypomina, że inne związki przystały na mniejsze podwyżki, a tym pracownikom Poczty, którzy przystąpią do protestu, grozi odebraniem pensji za czas przerwy w pracy. Gdyby skala strajku była rzeczywiście niewielka, nie byłby on zbyt dokuczliwy, gorzej, jeśli będzie odwrotnie. Rzecznik poczty Zbigniew Baranowski ma nadzieję, że renty i emerytury jednak trafią na czas do adresatów. Strajkujących mają zastępować pracownicy administracyjni. Negocjacje w Poczcie na tematy płacowe trwają od kilku miesięcy. 26 maja przedstawiciele grupy ponad 30 związków, wśród których nie było "Solidarności" podpisali porozumienie, zgodnie z którym podwyżka ma wynieść 400 zł na jeden etat od 1 sierpnia; dodatkowo na jeden etat ma przypaść 400 zł w formie bonów, wypłaconych do końca roku. Słuchaj Faktów RMF.FM