Laboratorium Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych od kilkunastu dni bada próbki z pechowej ekspresówki. Na razie nie można jednoznacznie stwierdzić, kto popełnił błędy przy budowie. Mógł to być albo projektant, albo wykonawca. Choć - jak nieoficjalnie ustalili dziennikarze - bardziej prawdopodobna jest ta druga możliwość. Kierowcy już zauważyli, że z nową trasą wybudowaną za ponad 400 milionów złotych coś jest nie tak. To niestety nie incydent. Fuszerka goni fuszerkę Niestety może się okazać, że naprawa niedoróbek będzie wymagała rozebrania trasy i jej odbudowy. To już drugi na Mazowszu przypadek fuszerki przy budowie trasy ekspresowej. Wcześniej za podobne kłopoty z obwodnicą Wyszkowa posadę stracił szef lokalnego oddziału drogowej dyrekcji. Najwidoczniej podczas budowy zabrakło należytego nadzoru. Z taką wersją zgadzają się przedstawiciele centrali Generalnej Dyrekcji Dróg. Marcin Hadaj bije się w pierś i obiecuje, że taka sytuacja nie może się już powtórzyć, bo zmieniono zasady kontroli. Zabrakło nadzoru, GDDKiA bije się w piersi Do tej pory prowadzone inwestycje nadzorowały lokalne oddziały dyrekcji. Na Mazowszu był z tym problem. Dlatego teraz to centrala GDDKiA kontroluje wszystkie prowadzone inwestycje. Gwarancja na trasę skończy się już za kilka miesięcy, ale na szczęście drogowcy mają pieniądze na naprawę, bo wykonawcy nie wypłacono jeszcze całej kwoty. Ponieważ pęknięcia mogą być groźne dla kierowców, niewykluczone, że brakiem nadzoru ze strony poprzedniego szefa mazowieckiego oddziału zajmie się prokuratura. Według informacji dziennikarzy RMF FM kłopoty z fatalnym wykonywaniem nowych tras mogą nie skończyć się tylko na dwóch odcinkach: w Wyszkowie i Białobrzegi - Grójec. Kontrolowane są już kolejne inwestycje, oddane do ruchu w trakcie ostatnich dwóch lat. Paweł Świąder