Cały czas trwają negocjacje z lekarzami, ale przygotowujemy się na sytuację kryzysową - powiedział wicemarszałek województwa mazowieckiego Waldemar Roszkiewicz. - Decyzję taką podjęliśmy wspólnie z ordynatorami, którzy obawiają się, że do 1 października (kiedy ze szpitala może odejść ponad połowa lekarzy - red.) nie zdążą zdiagnozować i wyleczyć nowo przyjętych chorych - powiedziała dyrektor szpitala Luiza Staszewska. Jak powiedział Roszkiewicz pytany o sytuację w mazowieckich szpitalach, w Radomiu, gdzie lekarze złożyli wypowiedzenia w trzech placówkach, sytuacja jest najgorsza. W sumie po 1 października z pracy może odejść 250 lekarzy. - Poleciłem dyrektorom, by przegotowali się na sytuację kryzysową. Zabezpieczone zostaną przede wszystkim oddziały ratunkowe i oddziały dializ. Będziemy przesuwać lekarzy na inne oddziały, być może przyjęcia pacjentów na niektórych oddziałach trzeba będzie na jakiś czas ograniczyć - mówił Roszkiewicz. Dodał, że ewakuacja szpitali nie jest na razie rozważana, być może trzeba będzie przewozić do innych placówek pojedynczych pacjentów, jeśli będzie taka konieczność medyczna. Staszewska wysłała już pisma do innych mniejszych szpitali w regionie, by nie kierowały pacjentów do szpitala wojewódzkiego. Wstępnie sprawdzała też, do jakich lecznic w innych miastach należałoby ewakuować pacjentów po 1 października. Brana jest także pod uwagę możliwość transportu lotniczego. W pobliżu szpitala znajduje się lądowisko dla helikopterów, z którego szpital korzysta w pilnych sytuacjach. "Może się zdarzyć, że trafią do nas trzy ofiary wypadku, wymagające natychmiastowej operacji. Jeśli nie będzie tylu chirurgów, by operować w Radomiu, trzeba będzie helikopterem przetransportować chorych do szpitala, np. w Warszawie" - tłumaczy Staszewska. Szefowa WSzS ma jednak ciągle nadzieję, że dojdzie do porozumienia z lekarzami. "Inne placówki na Mazowszu się dogadują, więc może i nasi lekarze pójdą na ugodę" - dodaje. W czwartek Staszewska ma rozmawiać z władzami Narodowego Funduszu Zdrowia na temat pieniędzy za tzw. nadwykonania. Szpitalowi należy się 13 mln zł. "Jeśli uda się coś utargować, być może będziemy mogli złożyć lekarzom kolejną propozycję ugody" - dodaje szefowa lecznicy. - Na pewno jednak nie będzie to kwota, której żądają. Nie trzykrotna średnia krajowa pensja, ale półtorej. Nie od czerwca, ale od stycznia przyszłego roku - mówi. W czwartek po południu ma też odbyć się kolejne spotkanie z ordynatorami i związkowcami. W środę na konferencji prasowej Julian Wróbel z OZZL w Radomiu mówił, że lekarze są przeciwni zamykaniu i ewakuacji szpitali. "Nie przyłożymy ręki do ograniczenia przyjęć, nie będziemy wybierać pacjentów do przewożenia. Nikt z lekarzy nie będzie w tym uczestniczył" - zaznaczył. Radomscy medycy żądają m.in. podwyższenia pensji do 5600 zł dla lekarzy bez specjalizacji i 8400 zł dla specjalistów z doświadczeniem. Chcą też wprowadzenia rozwiązań, które ich zdaniem, usprawnią pracę szpitala. Z upływem dni strajku lista postulatów jest coraz dłuższa. Ostatnio doszedł np. darmowy posiłek dla lekarza dyżurującego.