329 tys. warszawiaków ma psa - wynika z badań przeprowadzonych rok temu przez SMG/KRC Millward Brown. Tylko niewielu właścicieli czworonogów sprząta po nich odchody. Zdecydowana większość z ponad 98 ton psich kup, które każdego dnia "produkują" stołeczne psy, pozostaje na ulicy czy w parku. Kwiatek przy kupie Fekalia nie dość, że nie pachną i zaśmiecają, to jeszcze są niebezpieczne dla zdrowia. Najwyższy czas coś z tym zrobić! Okazuje się, że użytkownicy co drugiego placu zabaw, czy boiska sportowego są narażeni na zarażenie się jajami toxacara. Pochodzą one od glist, które są najczęstszym pasożytem psów i kotów. W ciężkich przypadkach u ludzi może on doprowadzić do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych czy mózgowia, a także niedowładów oraz porażeń. - Wystarczy, że komuś zachce się zerwać kwiatek rosnący w pobliżu odchodów, a już jest narażony na pasożyty - mówi Monika Jakubiak z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. Dzień świra Zagrożenia by nie było, gdyby więcej warszawiaków sprzątało po swoich pupilach. W wielu miejscach na świecie to norma. Inaczej grozi kara. W Nowym Jorku mandat za zostawienie odchodów na ulicy wynosi 100 dolarów. W Warszawie to tylko 50 zł, a i tak częściej policjanci czy strażnicy miejscy upominają niż wlepiają mandaty. - Zawsze zbieram odchody po swoim psie - mówi Beata Sadowska, prezenterka i dziennikarka telewizyjna, właścicielka boksera Momo. - Uważam, że to obowiązek każdego warszawiaka posiadającego czworonoga. Stefan Wroński, stefan.wronski@echomiasta.pl