Przewodnicy bez uprawnień to zmora stolicy. O ile języki obce mają opanowane, o tyle ich wiedza na temat Warszawy jest mizerna. - Znam przypadek, kiedy przewodnik stojąc pod kościołem Jezuitów w Warszawie opowiadał turystom o tym, jak srogie kary fizyczne stosowano w tej świątyni w XVII wieku... Byłam też świadkiem sytuacji, kiedy o pięknym wodozbiorze zaopatrującym niegdyś w wodę fontanny i kaskady powiedziano, że to dawne więzienie. To oczywiście kompletne bzdury, takie jak ta, że Łazienki Królewskie to zwykłe toalety, a o takim przypadku też słyszałam - mówi Maria Plis, prezes Biura Turystycznego "Trakt". W Pradze za oprowadzanie turystów bez legitymacji, trzeba zapłacić nawet pięć tysięcy euro kary. W naszym mieście przewodnikom oszustom praktycznie nic nie grozi, bo nikt nie sprawdza ich uprawnień. - Ustawa o usługach turystycznych stwierdza, że strażnicy powinni mieć upoważnienie od marszałka, żeby móc sprawdzać przewodników - mówi Marek Kulasza ze Straży Miejskiej. - My go nie mamy. Jak się dowiedzieliśmy w Ministerstwie Gospodarki, żadne upoważnienie nie jest strażnikom potrzebne. Funkcjonariusze po prostu źle interpretują przepisy. Czy w związku z tym Urząd Marszałkowski wystąpi do nich o kontrole? - Właśnie ustalamy kiedy to się stanie - poinformowano nas w Wydziale Turystyki UM. Jeżeli urząd poprosi, to dostanie. A wtedy na ulice wyjdą trójki złożone z dwóch przewodników i strażnika. Będą sprawdzać legitymacje osób, które oprowadzają po mieście turystów i nakładać kary, do 500 zł. osób. W tym tygodniu Wydział Turystyki Urzędu Marszałkowskiego zwróci się do straży miejskiej, żeby rozpoczęła kontrolę przewodników oprowadzających turystów po Warszawie. Za cztery godziny pracy w języku polskim przewodnik dostaje ok. 110 zł. Za oprowadzenie w tym samym czasie wycieczki zagranicznej - 160 zł. Nie brakuje chętnych na taką kasę, w efekcie czego ciągnący się za przewodnikiem sznur turystów słucha głupot z pogranicza fantasy. - Jedynie kontrola i stopniowe eliminowanie takich ludzi może pomóc - uważa Maria Plis, prezes Biura Turystycznego "Trakt". - Powinni mieć wyrywkowo sprawdzane uprawnienia. Problem w tym, że nikt nie kontroluje przewodników. Nie robi tego policja, ani straż miejska. - Nikt się do nas z tym nie zwrócił, więc nie przeprowadzamy takich kontroli - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Straż miejska dodatkowo zasłania się ustawą o usługach turystycznych. - Jest w niej zapis, że strażnicy powinni mieć imienne upoważnienie od marszałka województwa, żeby móc legitymować przewodników. My takich nie posiadamy - mówi Marek Kulasza ze stołecznej straży miejskiej. - To nieprawda, strażnicy nie potrzebują do tego żadnych upoważnień. Mogą kontrolować, bo to wynika z kodeksu wykroczeń i kodeksu postępowania w sprawie o wykroczenia - mówi Sławomir Skrzydlewski, główny specjalista ds. legislacji departamentu turystyki Ministerstwa Gospodarki. Potwierdza to Ewa Nieć, kierownik zespołu ds. usług turystycznych Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie, który od dawna współpracuje ze strażą miejską. - Przewodnicy są kontrolowani bez żadnych dodatkowych zgód - mówi. Wynika z tego, że brak kontroli w Warszawie jest następstwem złej interpretacji przepisów. Urząd Marszałkowski w Warszawie powinien teraz zwrócić się do strażników z prośbą o kontrole. Decyzja o tym zapadnie w tym tygodniu. DOROTA PIĄTEK-CHUDZIK