Dodatkowo na skazane Annę G. i Sławomirę P. został nałożony zakaz wykonywania zawodu opiekunki. W przypadku G. na siedem lat, odnośnie P. - na lat pięć. Kobiety mają także zapłacić na rzecz poszkodowanych pensjonariuszy odpowiednio G. - 2,6 tys. zł oraz P. - 1,3 zł. Trzecia z oskarżonych w sprawie, kierowniczka ośrodka w Radości Katarzyna Z., nie stawiła się w sądzie ze względów zdrowotnych. Jej sprawę wyłączono do odrębnego postępowania. Maltretowanie pensjonariuszek prywatnego domu opieki Fundacji "Betania" media ujawniły w grudniu 2007 r., pokazując m.in. filmy nagrane telefonem komórkowym przez Łukasza K., poborowego odsługującego wojsko w tym ośrodku. Na filmach tych było widać, jak stare, schorowane kobiety bito po twarzy, wyzywano i maltretowano. Proceder maltretowania pensjonariuszy mógł trwać nawet od 2004 roku. Po ujawnieniu sprawy wszyscy pensjonariusze trafili do innych placówek, a dom opieki zamknięto. Obie skazane przeprosiły w czwartek przed sądem rodziny poszkodowanych. Pytane przez sąd dlaczego w śledztwie nie przyznały się do winy, odpowiedziały, że wówczas nie rozumiały zarzutów. Sędzia Paweł Kacperski uzasadniając wyrok przyznał, że wina oskarżonych i okoliczności sprawy nie budziły wątpliwości. - Każda osoba zasługuje na szacunek do ostatnich swych dni, dobrze więc, iż osoba z zewnątrz dokonała nagrania i naganne zachowania wobec pensjonariuszy zostały przerwane - mówił. Kacperski powiedział też, iż skazanych nie usprawiedliwia tłumaczenie swego postępowania "nerwami i przemęczeniem". - Jeśli nie czuły się panie na siłach, aby wykonywać ten zawód, to trzeba było zaniechać jego wykonywania - zaznaczył. Czwartkowy wyrok był już drugim w tej sprawie. Wcześniej, we wrześniu stołeczny sąd rejonowy skazał dwóch innych oskarżonych. Rafałowi Z. wymierzył rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata, a Kasprowi J. rok w zawieszeniu na pięć lat. Oni także dobrowolnie poddali się karze. Podczas wrześniowego procesu Anna G. i Sławomira P. także wyraziły chęć poddania się karze. Wówczas nie zgodzili się na to pełnomocnicy pokrzywdzonych, którzy domagali się do 10 tys. zł zadośćuczynienia i nie przystali na kwoty, które proponowały oskarżone - maksymalnie 2 tys. zł. W czwartek rodziny pokrzywdzonych zmieniły zdanie i zgodziły się na niższe kwoty zadośćuczynienia, a sąd wziął pod uwagę fakt, iż jedna ze skazanych kobiet jest na rencie, druga pracuje jedynie dorywczo. Jak mówiła córka jednej z poszkodowanych, "realia są takie a nie inne, w życiu nie doczekalibyśmy się pieniędzy, których oczekiwaliśmy". "Ja im wybaczam" - dodała. Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe badała sprawę już w październiku 2007 r., gdy Łukasz K. zawiadomił ją o złym traktowaniu pensjonariuszy. Potem jednak tłumaczył, że zawiadomienie napisał "w emocjach" i że "trzeba mówić do ludzi starszych podniesionym głosem, bo mają kłopoty ze słuchem, czasem też trzeba stosować wobec nich siłę fizyczną, gdy są niedołężni". Prokuratura odmówiła wtedy wszczęcia śledztwa, ale w grudniu 2007 r. uzyskawszy nowe materiały rozpoczęła postępowanie. W śledztwie przesłuchano pokrzywdzone pensjonariuszki ich rodziny oraz personel placówki.