- Mogę potwierdzić, że prowadzimy postępowanie dotyczące strat finansowych w komendzie stołecznej - mówi nam Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Kolejne kontrole zarządzone przez komendę główną oraz przez Jacka Olkowicza, obecnego szefa KSP, ujawniają olbrzymią skalę niegospodarności w czasach jego poprzedników. Najwięcej podejrzeń śledczy nabrali wobec tajemniczego kontraktu na zakup paliwa dla KSP. Prokuratura sprawdza dlaczego komenda stołeczna zamiast przedłużyć kontrakt z Orlenem za 15 mln zł, wybrała mało znaną firmę z Mazowsza, która za dostawy paliwa wzięła dziesięć milionów więcej. To co ujawnili prokuratorzy oraz kontrolerzy z komendy głównej i stołecznej, to zdaniem naszych rozmówców tylko wierzchołek góry lodowej. Śledczy przyglądają się zwłaszcza budowie Muzeum Policji w podziemiach Pałacu Mostowskich, które już pochłonęło fortunę. Miało już być otwarte, ale końca prac na razie nie widać - stwierdza gazeta. Gdy komendantem stołecznym był gen. Siewierski zabrano się za gruntowny remont XVIII wiecznego Pałacu Mostowskich, siedziby stołecznej policji. Odnowiono korytarze, fasadę Pałacu, wymieniono okna oraz wyremontowano 5 tys. metrów kwadratowych dachu. I tu właśnie prokuratorzy natrafili na ślad pierwszych nieprawidłowości. Z dokumentów wynika, że zawyżono rachunki na remont dachu "Za te pieniądze można by było wyremontować dach nie raz, a dwa razy" ? mówi informator "SE" z kręgów zbliżonych do prokuratury. To nie koniec dziwnych interesów w Komendzie Stołecznej. Kasa, zdaniem prokuratorów, wyparowała także podczas budowy strzelnicy w podwarszawskich Tomicach. Wybudowano tam drewnianą wiatę pokrytą blachą i papą oraz tzw. kulochwyt, czyli ścianę która ma zatrzymywać niecelne strzały. Prace wykonali w większości słuchacze kursów. Szefostwo komendy wydało na to bagatela prawie 400 tys. zł. Tymczasem rzeczywisty koszt odnowionej strzelnicy to góra 20 -30 tys. zł. Gdzie w takim razie podziały się te pieniądze? Do czyjej kieszeni trafiła kasa na remont komisariatu w Piastowie? Remont, którego w rzeczywistości nie było, według faktur kosztował ponad 100 tys. zł. Jak ustalili reporterzy "Super Expressu", wszystkie nieprawidłowości miały miejsce w czasach, gdy komendantami warszawskiej policji byli generał Ryszard Siewierski oraz późniejszy jego następca podinsp. Jacek Kędziora. Osobą, który łączy obu panów jest Roman Trzcieliński, ich zastępca, bezpośrednio odpowiedzialny za inwestycje i gospodarkę w komendzie stołecznej. Czy straty jakie poniosła policja są wynikiem bałaganu, niegospodarności, czy też celowego wyprowadzania pieniędzy z budżetu rozstrzygnie sąd. Wtajemniczeni uważają jednak, że Siewierski i Kędziora zbytnio zaufali Trzcielińskiemu i podpisywali wszystko co ten im podsuwał. Teraz przyjdzie im za to ponieść konsekwencje. Dla Siewierskiego może być to szczególnie bolesne, bo ostatnio załapał się do komitetu przygotowującego EURO 2012 - pisze "Super Express".