Przegroda miałaby zatrzymać spływanie wody lądem, która wystąpiłaby z koryta Wisły, ograniczając w ten sposób teren zalewany przez rzekę. Protestujący uważają, że przegroda, chroniąc jedne miejscowości, stanowiłaby - poprzez spiętrzanie wody - zagrożenie dla innych miejscowości. - Jesteśmy zbulwersowani tą sytuacją. Nikt z nami nie konsultował tego, że taka budowla powstanie - powiedział dziennikarzom Sławomir Januszewski, przewodniczący rady gminy Słubice. Podkreślił, że mieszkańcy okolicznych miejscowości uważają, iż priorytetem powinno być pogłębienie i uregulowanie koryta Wisły. W remizie w Dobrzykowie protestujący przez około godzinę rozmawiali ze Stanisławem Maciejewskim, dyrektorem płockiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, który byłby odpowiedzialny za budowę przegrody, a także z burmistrzem Gąbina Krzysztofem Jadczakiem. Ze strony protestujących padało wiele emocjonalnych wypowiedzi. Ich zdaniem, plan budowy przegrody świadczy o tym, że instytucje odpowiedzialne za ochronę przeciwpowodziową chcą utworzyć na terenie doliny Iłowsko-Dobrzykowskiej obszar zalewowy. Według mieszkańców, budowa przegrody to działanie prewencyjne, które nie rozwiązuje głównego problemu zagrożenia powodziowego, jakie stanowi tam wypłycenie dna Wisły przez naniesiony z nurtem rzeki piach. - Państwo jest winne, że Wisła się zatkała i państwo powinno to naprawić. /.../ Nie chcemy być skazywani na zalanie, gdy rzeką przyjdzie wielka woda - mówili protestujący. Jadczak przekonywał, że przegroda ma służyć bezpieczeństwu wszystkich mieszkańców doliny Iłowsko-Dobrzykowskiej, która w znacznej części została zalana przez wezbraną Wisłę dwukrotnie - w maju i w czerwcu - 2010 roku. - Według specjalistów, jeżeli nie będzie przegrody, to cała dolina będzie miejscem niebezpiecznym. Chodzi o rozwiązania kompleksowe. Musimy zrobić wszystko, by poprawić bezpieczeństwo powodziowe - przekonywał burmistrz Gąbina. Zapowiedział, że w sprawie budowy przegrody zorganizuje spotkanie z udziałem mieszkańców, władz samorządowych, w tym województwa mazowieckiego i zainteresowanych gmin oraz przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za ochronę przeciwpowodziową. - Jeżeli trzeba coś wyjaśnić, wyjaśnijmy to, wysłuchajmy wzajemnie swoich argumentów - dodał Jadczak. Szef płockiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych zapewniał, że w przypadku powodzi przegroda ograniczyłaby obszar rozlewania się wody, która wylałaby z Wisły. Przypomniał, że taka właśnie przegroda, choć prowizoryczna, wzniesiona w Dobrzykowie w maju 2010 r. po przerwaniu wału przeciwpowodziowego w Świniarach, spełniła swoje zadanie, chroniąc przed zalaniem inne miejscowości, w tym część samego Dobrzykowa. Jego zdaniem, bez tej prowizorycznej przegrody powódź miałaby większy zasięg i dotknęłaby nie 4 tys. a 20 tys. mieszkańców. Maciejewski przyznał, że problemem jest faktycznie wypłycenie dna Wisły w okolicach Kępy Polskiej i Dobrzykowa, gdzie nanoszony z nurtem rzeki piach nie był wydobywany systematycznie od 1992 r. - do tego czasu rocznie wydobywano tam około 2 mln metrów sześciennych zalegającego piachu. Jego zdaniem, dla bezpiecznego udrożnienia Wisły konieczne byłoby wydobycie tam około 20 mln metrów sześciennych piachu. - To ogromna robota. Tego nie da zrobić się od razu - zaznaczył. Maciejewski powiedział dziennikarzom, że pomysł, by w miejscu prowizorycznej zbudować w Dobrzykowie stałą przegrodę powstał rok temu, gdy trwała jeszcze walka z powodzią. Teraz opracowywany jest projekt budowli, która byłaby wałem o długości około 800 metrów i wysokości do 6 metrów. Jej budowa, z wykorzystaniem piachu wydobytego z koryta Wisły, mogłaby ruszyć wiosną 2012 roku.