Protest zorganizował Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, który uważa, że NFZ "nieodpowiedzialnie zaniżył" ceny świadczeń. Protestujący trzymali transparenty: "51 zł za punkt to śmierć dla szpitali klinicznych", "Narodowa Fikcja Zdrowia" i "Cicha agonia medycyny klinicznej". Odczytano także petycję z żądaniami zmiany wyceny świadczeń. Zdaniem uczestników protestu zaniżenie punktu rozliczeniowego spowoduje lawinowe zadłużanie się szpitali. - Dzięki temu na wiosnę czeka nas kolejna fala protestów niezadowolonych pacjentów i lekarzy - powiedział Maciej Jędrzejowski ze Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha. - Za te pieniądze nie jesteśmy w stanie leczyć; jesteśmy zmuszani, by tylko zobaczyć pacjenta i powiedzieć mu do widzenia, ponieważ na leki i badania już nie starczy - powiedziała Urszula Sokołowska-Kołacz z Instytutu Hematologii. - Za 51 zł nic nie da się zrobić, będziemy mogli jedynie robić pacjentom krzywdę - wtórował jej wiceprzewodniczący OZZL Tomasz Underman. Protestujący podkreślali, że wycena punktu rozliczeniowego jest jedną z najniższych w Europie. - Nawet na Białorusi wartość tego punktu jest o 40 proc. wyższa - argumentował Underman. Demonstranci zaproponowali, by NFZ zwiększył wycenę punktu, przeznaczając na to pieniądze z rezerw. "NFZ ma 800 mln zł rezerwy na kryzys światowy. Gdyby przeznaczyć te pieniądze na leczenie, punkt mógłby kosztować 63 zł" - tłumaczyła Marta Starczewska ze Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha. Warunkom stawianym przez NFZ w kontraktach na 2009 r. sprzeciwia się większość dyrektorów szpitali wojewódzkich, powiatowych oraz klinicznych. W ich ocenie proponowana wycena punktu rozliczeniowego nie pozwoli na prawidłowe funkcjonowanie lecznic, może doprowadzić do ich zadłużenia, a także do wprowadzenia od stycznia odpłatności za planowe zabiegi.