Pikieta odbyła się przed ambasadą Białorusi w Warszawie. Zorganizowała ją białoruska aktywistka Stasia Glinnik. Udział w akcji wzięły osoby starsze, ludzie młodzi, także dzieci. Większość trzymała plansze z portretami osób, które walkę z reżimem przypłaciły życiem, oraz tymi, którzy obecnie siedzą w więzieniach. Protestujący mieli też transparenty z hasłami w języku białoruskim lub rosyjskim. Nie zabrakło transparentów w języku polskim. "Precz z tyranem Łukaszenką" Dominowały flagi w kolorach biało-czerwono-białym, symbolizujące tzw. Wolną Białoruś. W demonstracji wzięła udział także grupa białoruskich anarchistów, ubranych na czarno, z flagami w kolorach czarnym i czerwonym. Mieli baner w języku rosyjskim: "Politycy bawią się, ludzie umierają". Podczas demonstracji dominowały hasła: "Żywie Biełaruś", "Wolna Białoruś", "Moja kraina została zajęta przez bandytów" czy "Wierzymy, możemy, zwyciężymy". Ma transparentach w języku polskim napisano: "Białoruś będzie wolna", "Precz z tyranem Łukaszenką", "Za naszą i waszą wolność". Jak powiedziała Stasia Glinnik, jedyną osobą odpowiedzialną za kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej jest Alaksandr Łukaszenka. Stwierdziła, że "w Białorusi jest on uważany za okupanta, który sfałszował wybory prezydenckie i bezprawnie zajmuje stanowisko prezydenta Białorusi". "Nie liczy się z nikim i z niczym" W jej ocenie "Łukaszenka jest chroniony przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina i dlatego robi, co chce i nie liczy się z nikim i z niczym".Glinnik zaznaczyła, że demonstracja miała na celu zaapelowanie do ludzi, którzy pracują na rzecz reżimu Łukaszenki o "wypowiedzenie lojalności dyktatorowi i przejście na stronę narodu oraz zaprzestanie mówienia w języku wojny"."Białoruski naród i białoruska kultura jest kilkaset lat przed poziomem cywilizacyjnym, na którym jest Łukaszenka" - podkreśliła. Wyraziła też solidarność z represjonowanymi na Białorusi członkami Związku Polaków na Białorusi, szczególnie z przetrzymywanymi w więzieniu Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem. - Polacy nas rozumieją, bo wiedzą doskonale, co my przechodzimy - dziękujemy im za wsparcie i za to, że przyszli na nasz protest - powiedziała.Poza organizatorką akcji przemawiali też inni białoruscy aktywiści - Maryia, Julia Sliuko, Jana Szostak. Ta ostatnia swoje wystąpienie zakończyła co najmniej minutowym krzykiem, który jako formę protestu zaprezentowała po porwaniu przez białoruskie służby cywilnego samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna (podróżował nim opozycyjny dziennikarz Roman Protasiewicz, który po awaryjnym lądowaniu samolotu w Mińsku został aresztowany).