Do wypadku doszło w poniedziałek na wysokości Wału Zawadowskiego. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn łódź, na której pracowali dwaj mężczyźni, zatonęła. Świadkowie wyciągnęli z wody jednego z nich. Przez cały dzień trwały poszukiwania drugiego. We wtorek prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie nieszczęśliwego wypadku przy pracy ze skutkiem śmiertelnym. - Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie od firmy, której pracownik uległ śmiertelnemu wypadkowi - powiedział zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, prok. Wojciech Sołdaczuk. Jak poinformował, trwają poszukiwania zwłok mężczyzny. Śledczy przesłuchali drugiego pracownika, który został wyciągnięty z wody i z objawami wychłodzenia organizmu trafił do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. - Z zeznań tego mężczyzny wynika, że był to śmiertelny wypadek - powiedział Sołdaczuk. Poinformował, że postępowanie prowadzone jest pod kątem art. 220 kodeksu karnego, który brzmi: "Kto, będąc odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnia wynikającego stąd obowiązku i przez to naraża pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Z kolei za nieumyślnie spowodowanie śmierci grozi kara od 3 miesięcy do lat 5 więzienia. Od poniedziałku warunki na Wiśle są trudne. Utrzymuje się wysoki poziom wody. Ponadto, jest bardzo silny nurt. Jak informowała policja w łódkę wykorzystywaną przy pogłębianiu rzeki prawdopodobnie uderzyła kłoda.