Roman Osica dotarł do postanowienia sądu o zastosowaniu aresztu wobec lekarza. W dokumencie sąd ustosunkowuje się do wniosku prokuratora, który przekonuje, że "wszystkie zaplanowane operacje, które miały być przeprowadzone przez Mirosława G. zostaną przeprowadzone w terminie przez osoby posiadające konieczną wiedzę i doświadczenie". Ale już chwilę po zatrzymaniu lekarza rzecznik ministra zdrowia ogłosił, że szpital nie będzie wykonywał przeszczepów, bo nie ma odpowiedniego personelu. Pacjenci Mirosława G. trafili więc z powrotem do swoich lekarzy prowadzących, a następnie umieszczeni w kolejkach do przeszczepów w trzech innych placówkach w Polsce. Dodajmy, że wciąż szuka specjalisty, który mógłby przeprowadzać przeszczepy serca w szpitalu. Skąd prokurator mógł więc wiedzieć, że nic złego pacjentów nie spotka, jeśli Mirosław G. znajdzie się w areszcie? Lekarz został zatrzymany 12 lutego przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, następnie aresztowany. Warszawska prokuratura okręgowa postawiła mu m.in. kilkanaście zarzutów korupcji i zarzut zabójstwa pacjenta. Lekarz nie przyznaje się do winy.