- Osoby starsze, chociaż też się ze sobą nie zgadzają, zostają w domu, a młodzi wychodzą na ulice. I w związku z tym widzimy to, co się dzieje - głównie w Warszawie, gdzie ogniskują się te sprawy w dosyć groźnym wydaniu - dodał Czapiński. - Gdybyśmy jednak mieli taki film, który na bieżąco relacjonowałby nam sytuację od 1918 roku, to byśmy widzieli, że ta eskalacja napięć na tle stosunku do państwa polskiego, ojczyzny, przodków, nie jest niczym niezwykłym. Definicja patriotyzmu dziś jest o niebo łagodniejsza niż była w okresie międzywojennym, kilka lat po odzyskaniu niepodległości - podkreślał. Zatem (obecne wydarzenia - przyp. red.) to nie jest efekt zmian systemu w ostatnich 21 latach, albo też jakichś zaniedbań czy błędnych decyzji politycznych w ostatnich latach. Po prostu w głowach Polaków taki podział istnieje od bardzo dawna i on jest przekazywany pokoleniowo. Osoby wychowywane w rodzinach, które w okresie międzywojennym stały po jednej stronie, reprezentują jedna postawę, a potomkowie innych rodzin wychowywani w innej definicji patriotyzmu prezentują inną, opozycyjną postawę. To jest podział, który jest utrwalony kulturowo, tylko że proporcje w tym podziale się zmieniają. Rośnie jednak grupa przeciwników takich skrajnych postaw nacjonalistycznych, związanych z ONR-em czy z Dmowskim w tym późniejszym okresie jego życia, ponieważ nie ma przesłanek, które były w okresie międzywojennym do eskalowania tego typu postaw. Polska jest w tej chwili państwem bardzo jednorodnym narodowościowo - w związku z tym hasła narodowców wydają się być niekiedy skierowane w próżnię; oni są np. przeciwni zbyt silnemu wpływowi na los polski osób obcego pochodzenia, to jedno ze sztandarowych haseł tej grupy, ale tu nie ma takich osób, przynajmniej w takiej liczbie, jak były w okresie międzywojennym. Zatem powód istnienia skrajnie prawicowych grup znika - ja jestem zdania, że dziś jesteśmy świadkami konwulsji typu "łabędzi śpiew". - Oczywiście gdyby sytuacja ekonomiczna w Polsce gwałtownie się pogorszyła, to mielibyśmy do czynienia także przy okazji święta 11 listopada z zamieszkami na niewyobrażalnie wielką skalę, ale to już nie w wykonaniu jakichś nacjonalistycznych grup, tylko w wykonaniu tych, którzy - moim zdaniem - dzisiaj także są głównie odpowiedzialni za akty agresji, czyli w wykonaniu młodych agresywnych, którzy nie mają żadnej ideologii i nie interesuje ich nikt łącznie z Dmowskim, a którzy się przyłączyli do zadymy, ponieważ mają taką receptę na swoje życie - podsumował.