Na drugiej rozprawie, która odbyła się w środę, zeznawali świadkowie wydarzeń, które rozegrały się między 3 a 4 nad ranem 30 kwietnia 2021 roku. Przed sądem stawili się pracownik ochrony, ratownik medyczny i policjant oraz sąsiedzi: ci, którzy zeszli do wykrwawiającego się mężczyzny, również ci, którzy śledzili wydarzenia z balkonu, a nawet ci, którzy jedynie słyszeli różne odgłosy. Większość świadków twierdziła, że obudził ich przeszywający krzyk lub wystraszeni małżonkowie, którzy ten krzyk usłyszeli. Sąsiadów ze snu wyrwały krzyki i tupot nóg - Nie wiem, kto krzyczał ani co. To były jakieś słowa, które wyrwały mnie ze snu. Dopiero potem słyszałam tupot nóg i głos powtarzający: nie, nie, nie - mówiła kobieta, która zeznawała jako pierwsza spośród lokatorów apartamentowca. Kolejni sąsiedzi słyszeli, że było to wołanie: "ratunku, pomocy, dłużej tak nie wytrzymam". - To był przeraźliwy krzyk - mówiła kolejna mieszkanka. Gdy wyjrzała przez okno, zobaczyła mężczyznę, który jedną ręką trzymał się barierki ogródka, drugą ręką za brzuch i był zgięty w pół. - Założyliśmy szlafroki i poszliśmy na balkon, skąd powinno być lepiej widać. Ale wtedy mężczyzna już leżał - powiedziała. Ochroniarz widział parę godzinę przed zabójstwem. "Zachowywali się jak to zakochani" Na pomoc pospieszył inny sąsiad, a jego żona zadzwoniła do ochrony. Z zeznań tego mężczyzny, który jako pierwszy z przesłuchanych dzisiaj osób był na miejscu zdarzenia, wynika, że Karolina B. prawdopodobnie nie wezwała pogotowia i kłamała w kwestii pochodzenia obrażeń. - Powiedziała, że przechodził przez plot i się nadział. Krwi nie było ani na rękach, ani obok. Pytałem, czy była wzywana karetka, powiedziała, że tak. Pytałem, czy nie trzeba go czymś przykryć, czegoś podłożyć pod głowę. Poszła do mieszkania, ale nic nie przyniosła - zeznawał mężczyzna. Chwilę później na miejsce przyszedł pracownik ochrony, który - jak przyznał - nie podejrzewał początkowo, że sytuacja jest tak dramatyczna. Zwłaszcza, że ledwie godzinę wcześniej widział na klatce Karolinę i Igora, którzy mieli "zachowywać się jak to zakochani". - Gdy przyszedłem, pani Karolina nie potrafiła powiedzieć, co się stało. Chłopak był przykryty kurtką od pasa w dół. Ja to bardziej traktowałem jako uraz, rana była niewielka i krwi też nie było wiele. Ona rozmawiała przez telefon, myślałem, że z ratownikiem. Po kilku minutach, gdy nie pojawiała się ta karetka, zadzwoniłem jeszcze raz na 112, pytając, czy było wezwanie - otrzymałem odpowiedź, że nie było - opowiadał. Karolina B. twierdzi, że dostała ataku paniki Karetka przyjechała kilka minut później. Na miejsce przybyli też policjanci. Sąsiedzi, którzy wtedy już licznie zeszli na dół, zeznawali, że stan Igora był coraz cięższy. - Był już fioletowo-zielony - zeznała jedna z kobiet. - Dostrzegłem zmianę na jego twarzy - mówił inny świadek. On też relacjonował, że ostatnimi słowami Igora mogło być wyrażenie obawy, że traci wzrok. Ratownik medyczny, który stawił się w środę przed sądem, twierdził, że u Igora W.-K. nie dało się już oznaczyć ciśnienia. - To oznacza, że był właściwie nieprzytomny, reagował tylko na bodźce bólowe - tłumaczył. Karetka odwiozła poszkodowanego na najbliższy SOR. Mężczyzna zmarł w szpitalu. Na poprzedniej rozprawie wyjaśnienia składała Karolina B. Kobieta przekonywała, że zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem. Podtrzymała wyjaśnienia, które złożyła w śledztwie - nie przyznając się do winy. Tłumaczyła, że tego wieczoru dostała ataku paniki. Jej partner chciał iść do apteki. - Wybiegłam za nim, by mu powiedzieć, że jest nieczynna. Nie wiem, dlaczego miałam nóż w ręce - wyjaśniała Karolina B., tłumacząc, że "nie jest zabójczynią". Przyznała natomiast, że była pod wpływem substancji psychotropowych. W pierwszą noc długiego majowego weekendu piła alkohol i paliła papierosy z zawartością substancji psychoaktywnych. - Na polecenia reagowała agresywnie i wulgarnie. Raz była spokojna, raz wpadała w szał. Zbadano zawartość alkoholu we krwi. Za pierwszym razem było to 0,19 mg/l a potem 0,16 mg/l - zeznał w postępowaniu przygotowawczym policjant, który stawił się w środę przed sądem, ale w większości kwestii zasłaniał się niepamięcią. Obrona: Policja i prokuratura się nie spisały Pełnomocniczki Karoliny B. złożyły do akt prywatną opinię toksykologiczną. Jak powiedziały, zastrzeżenia ich biegłego dotyczą zarówno profilu badań, czyli pod kątem jakich substancji je wykonano, jak i pobrania i traktowania próbek. - Zasadniczo, jeśli chodzi o kwestie zabezpieczenia śladów, policja i prokuratura się nie spisały - uważa obrona, wytykając choćby kwestie narzędzia zbrodni, którego śledczy mieli nie zabezpieczyć. Przed rozprawą Karolina B. łamiącym się głosem przeprosiła nieobecną na pierwszej rozprawie matkę ofiary. - Nie ma słów, które mogłyby to wyrazić. Gdybym mogła przywrócić życie Igorowi zrobiłabym to nawet kosztem własnego życia - mówiła. Oskarżona, co nie jest standardem na polskich salach sądowych, zdecydowała się sama zadawać pytania świadkom: Czy wyglądałam na przejętą, na przestraszoną, na załamaną? Czy wyglądałam jak osoba, która jest w szoku? Czy wyglądałam, jakbym żywiła jakieś negatywne uczucia? Oskarżonej grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu 8 kwietnia 2022 roku. Prokuratura postanowiła kobiecie zarzut zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. - Za to przestępstwo grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności - poinformowała wówczas Aleksandra Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Młoda prawniczka na rozprawy doprowadzana jest z aresztu, w którym przebywa od momentu zatrzymania zaraz po zabójstwie. 21-letni Igor K. zginął w mieszkaniu swojej dziewczyny na warszawskim Wilanowie. Na co dzień mieszkał w Lublinie. Był wiceprzewodniczącym Młodzieżowej Rady Miasta Lublin. Studiował na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Pełnił też funkcję marszałka Parlamentu Dzieci i Młodzieży Województwa Lubelskiego. Był również członkiem Rady Dialogu z Młodym Pokoleniem i posłem na Sejm Dzieci i Młodzieży. Także Karolinie B. wróżono karierę. Zasiadała w Parlamencie Studentów RP. Potem skończyła prawo, zdobyła też licencjaty z kryminologii i historii. Była na stażu w kilku instytucjach centralnych, pracowała w gabinecie jednego z dyrektorów Kancelarii Premiera. Prezesowała fundacji Portia, była wpływową działaczką stowarzyszenia KoLiber. Trenowała szermierkę i brała udział w turniejach szpady sportowej.