Pozostali lekarze nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Szybko opuścili sąd. Adwokaci medyków tłumaczyli później, że ich klienci czują się zaszczuci, bo są stawiani na równo z "łowcami skór" z Łodzi. Na wniosek oskarżonych sąd zakazał mediom nagrywania rozpraw - uznał bowiem, że przy takich emocjach media mogą deformować obraz sprawy. Część z oskarżonych wciąż pracuje w pogotowiu ratunkowym. Nie zostali zwolnieni z pracy, ponieważ dyrekcja pogotowia nie ma im nic do zarzucenia, póki nie będzie wyroku sądu i udowodnionej winy. Szefostwo placówki obawia się, że medycy po prostu wygraliby proces przed sądem pracy. W odróżnieniu od sprawy łódzkich "łowców skór" warszawskim lekarzom nie zostały postawione zarzuty uśmiercania pacjentów, a tylko złamania tajemnicy służbowej i sprzedawania informacji o zgonach. W śledztwie prokuratorzy sprawdzili około tysiąca pogrzebów na największym stołecznym cmentarzu. Okazało się, że gdy zgon stwierdzali lekarze pogotowia, to pochówkiem zajmowały się zazwyczaj te same firmy pogrzebowe.