Dwoje przesympatycznych bohaterów pod wpływem niejasnego impulsu udaje się w niezamierzoną frenetyczną podróż życia po Polsce, pełną śmiesznych przygód, które stopniowo przestają być tak aż śmieszne, a wręcz przeciwnie, całkowicie nieśmieszne, a wręcz straszne. Widz musi się liczyć z tym, że jest to sztuka nie aż tak wesoła, jak może się wydawać, jej bohaterowie nie reprezentują pozytywnych postaw społecznych i psychologicznych, a ta podróż wcale nie musi okazać się podróżą życia, a wręcz przeciwnie." Dorota Masłowska Według Jakuba Żulczyka ,Masłowska zawsze jest na-przeciw, na przekór, zawsze patrzy z boku. Jej poczucie humoru- bo jest przecież jednym z najlepszych polskich humorystów - bywa obezwładniające. Co ciekawe, bardzo często ofiary jej dowcipów pękają z nich do rozpuku, jakby nie do końca świadome wykonywanej na nich egzekucji. Masłowska widzi Polskę nie tylko przez język, o czym mówią wszyscy, ale również przez dekorację, przez sztafaż. Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku, jej pierwszy dramat, jest właśnie tekstem o sztafażu, o dekoracji z serialu, która niezauważenie przekształca się w rzeczywistość, równie ułomną, równie odrapaną i bezludną. To tekst o fikcji w fikcji, kopiach kopii, o Polsce jako o zaludnionej przez zombi ziemi niczyjej. Bar Cymesik, pole, dom - puste dekoracje, przypominające kręcący się bęben z namalowanym krajobrazem w starych filmach, pojedynczy, snujący się po nich ludzie, którzy mówią zdeformowanymi resztkami języka polskiego. Dwoje aktorów, uciekinierów z Warszawy odkrywa w tej zdewastowanej scenerii prawdę - z tego składa się Polska, to właśnie kryje się za umeblowanymi w Ikei, sterylnymi mieszkaniami rodem z seriali, w których grają.