bardzo ważny był sukces w wyborach samorządowych w 2006 r. "Każda wielka formacja musi się zakorzenić w życiu publicznym, także w życiu lokalnym - w polskiej codzienności" - powiedział premier. Według niego, "szansą i obowiązkiem" samorządowych działaczy jest budowa sieci kontaktów ze zwykłymi ludźmi. Ma ona służyć "do walki ze złem i niesprawiedliwością", dla której powstało PiS. "Potrzebna jest zmiana postaw, powrót do etosu służby publicznej. PiS ma obowiązek stać na czele tego procesu" - powiedział. podkreślał także, że przed Polską stoi obecnie wielka szansa, związana z obecnością w i środkami unijnymi. "Samorządy są beneficjentami środków europejskich. Dzięki samorządom i tym środkom możemy zmieniać Polskę na lepsze, poprawić warunki życia obywateli" - powiedział. Zaznaczył, że pieniądze te muszą być dobrze wydane. Tymczasem - jak powiedział - w poprzednim okresie, w III RP "przeważały motywacje o charakterze indywidualnym". "Myślano, nie jak doprowadzić sprawę do końca, ale kto ma zarobić. Ten sposób działania musimy odrzucić" - wyjaśniał. Premier podkreślił też, że celem obecnych władz jest prowadzenie polityki solidarności społecznej. Chodzi o to, by "grupy upośledzone" w procesie transformacji "uzyskiwały więcej niż inni". Zapowiedział poprawę stopniową sytuacji m.in. pracowników służby zdrowia i oświaty. Dodał, że polityka ta nie może naruszyć dyscypliny budżetowej. Tymczasem jeśli do końca 2009 r. nie obniżymy deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB, możemy stracić środki UE. - Jeśli chodzi o pielęgniarki, to przyjmując za podstawę 2006 r., do 2008 r. możemy podnieść pensje o 50 proc. Jak na dwa lata to bardzo dużo - powiedział premier. "Te pensje są niskie, ale trzeba jeszcze kilka lat, żeby je podnieść, chyba że ktoś chce wszystko wysadzić w powietrze" - dodał. Jego zdaniem, gdyby ktoś niechętny Polsce, chciał jej zaszkodzić, to wymyśliłby właśnie to, co się teraz dzieje w kraju. Zaznaczył, że nie jest to oskarżenie pod adresem pielęgniarek i lekarzy, ale "inni szatani" są tam czynni. Zaapelował do wszystkich, a szczególnie koleżanek i kolegów z "Solidarności", aby wzięli pod uwagę argumenty rządu. J.Kaczyński podkreślił też w swoim przemówieniu, że PiS jest przedmiotem niezwykle ostrego, brutalnego ataku, ale nie chce odpowiadać w sposób podobny. "Ataki na PiS świadczą o naszej uczciwości i umiejętności działania" - powiedział. Zaznaczył, że wszystkie ogólne zarzuty o to, że PiS niszczy demokrację, czy rynek obala po prostu rzeczywistość - jak mówił - "trwanie i kwitnięcie demokracji". Z kolei inne zarzuty, np. sprawa wieś-maków, to według premiera, "być może naganne sprawy, które nie powinny się powtarzać, ale w gruncie rzeczy - drobne, rozdymane do poziomu afer". Szef rządu oświadczył, że mamy obecnie pierwszą władzę, "która reaguje na to, co jest złe także w jej własnych szeregach". "I będzie reagować dalej" - podkreślił. Zaznaczył też, że PiS nadal będzie walczyć z zawłaszczeniem Polski przez SLD. Jego zdaniem, ta formacja "zawłaszczała Polskę w latach 1945-2005".