Dziennik podaje przykład obecnej żony burmistrza warszawskiej dzielnicy Praga Północ i szefowej komitetu PiS na sąsiednim Targówku Edyty Sosnowskiej, która starała się o mieszkanie komunalne nosząc jeszcze inne nazwisko. W urzędowych pismach przedstawiła się jako osoba młoda i samotna, bez mieszkania. Poprosiła urząd na Pradze Północ o komunalne lokum - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Mąż w komisji mieszkaniowej Przyszły mąż prominentnej petentki, Robert Sosnowski, wówczas radny AWS, był szefem komisji mieszkaniowej na Pradze Północ. Wiosną 1999 r. przyszła żona Sosnowskiego uzyskała pozytywną opinię komisji, którą kierował. W czerwcu tamtego roku wzięli ślub. Skierowanie umożliwiające objęcie 58-metrowego lokalu przy Łochowskiej nosi datę 28 lipca 1999 r. Pani Edyta podpisuje je panieńskim nazwiskiem. Dyskretnie przemilcza to, że biorąc ślub z Robertem Sosnowskim zmieniła nazwisko. To ważna okoliczność, bo podczas przydziału lokali komunalnych bierze się pod uwagę majątek całej rodziny: dochody i liczbę metrów przypadających na osobę w lokalu. Ul. Łochowska najwyraźniej nie przypadła państwu Sosnowskim do gustu. Ale 58-metrowe lokum przy tej ulicy warte jest dziś, jak szacują agenci nieruchomości z Emmerson Nieruchomości, ok. 145 tys. zł, wtedy pewnie mniej. Już rok później małżonkowie wyszukują mieszkanie spółdzielcze na Bródnie i się zamieniają. Transakcję przyklepuje Arkadiusz Urban, dyrektor Pragi Północ z ramienia AWS - czytamy w dzienniku. Mieszkanie spółdzielcze dużo łatwiej sprzedać niż komunalne i małżonkowie Sosnowscy lądują w bloku przy ul. Korsaka, w pobliżu Dworca Wschodniego. W rozmowie z "Gazetą" burmistrz Sosnowski - członek Rady Krajowej PiS i koleżeńskiego sądu dyscyplinarnego partii - nie chce podać miejsca zameldowania swojej żony. Edyta Sosnowska, jako radna Targówka musiała zadeklarować, że mieszka na terenie tej dzielnicy. - Podała adres Jerzego Raczyńskiego, starszego o pokolenie szefa klubu PiS w Radzie Targówka. Ten pan mieszka w niewielkim mieszkaniu. Niemożliwe, żeby młoda mężatka, która niedawno urodziła dziecko, mieszkała razem z nim - mówi w rozmowie z "Gazetą" Sylwia Góralska, niezależna, była wiceprzewodnicząca rady Targówka. Gdyby wyszło na jaw, że Edyta Sosnowska mieszka poza Targówkiem, musiałaby oddać mandat radnej. A tymczasem państwo Sosnowscy idą w zaparte. Choć wszyscy wiedzą, że mieszkają z dzieckiem na Pradze Północ, a nie na Targówku. - Tak, burmistrz mieszka z żoną i dzieckiem w środkowej klatce - mówią mieszkańcy domu przy ul. Korsaka na Pradze Północ. Pani Edyta działa w komisjach spółdzielni, do której należy praski blok. Ale jej zdaniem to również nic nie dowodzi. - Z tego, że jestem członkiem spółdzielni RSM Praga, nie można wysuwać wniosku, gdzie mieszkam - pisze do "Gazety". Metraże przez rozwód Barbara Leoniak, radna PiS, od lat działającą w komisji mieszkaniowej sama skorzystała z przychylności urzędu. Wraz z mężem i dwójką dzieci mieszkała przy ul. Stalowej w 65-metrowym mieszkaniu. Gdy doszło do rozwodu, państwo Leoniakowie dostali aż dwa pełnowartościowe mieszkania. Na Targową wprowadził się pan Janusz Leoniak. Żona dostała dwa pokoje w okolicach pl. Hallera, czyli tam, gdzie ceny mieszkań są na Pradze Północ najwyższe. - Tych państwa potraktowano wyjątkowo. Z reguły po rozwodzie mężczyźnie daje się jakiś skromny pokój. Nigdy z powodu rozwodu nie daje się dwóch tak dobrych mieszkań - mówią "Gazecie" urzędnicy z Pragi Północ. Oprócz korzystnych transakcji mieszkaniowych radna znalazła także pracę w swojej dzielnicy - w Ośrodku Pomocy Społecznej na Pradze Północ. Wcześniej była tam koordynatorem ds. wolontariatu. W 2004 r. awansowała na p.o. kierownika świadczeń rodzinnych. Jak ustalili dziennikarze "Gazety" , na stanowisko nie było konkursu. Rocznie w OPS radna Leoniak zarabia ponad 80 tys. zł. Mieszkanie "na bezdomnego" Kolejki do mieszkań komunalnych są długie (tylko na Pradze Północ czeka ok. 500 rodzin). Dlatego syn wiceburmistrza Pragi Północ Kazimierza Konopki postanowił zawalczyć o lokal jako bezdomny. Został wymeldowany od matki i jako biedny, bez żadnego lokum stanął w komunalnej kolejce. W ciągu czterech miesięcy znalazł się na liście osób wyznaczonych do przydziału komunalnego lokum. Gdy opozycja zawiadomiła o tym prokuraturę, Jakub Konopko zrezygnował ze starania o mieszkanie. Burmistrzowie dzielnicy nie widzą nic złego w takim postępowaniu. PiS kontroluje Pragę "Gazeta" informuje ponadto o innych praktykach władz PiS-u na warszawskiej Pradze. W dzielnicowym Zakładzie Gospodarowania Nieruchomościami pracuje tu m.in. radny PiS Kazimierz Baranowski. Ma 68 lat. Prócz diety radnego (od 1,5 tys. do 2 tys. zł miesięcznie) i emerytury ma jeszcze inne dochody. Jako starszy specjalista w ZGN miesięcznie na niepełnym etacie zarabia ponad 7 tys. zł. Jak dostał tak intratną posadę? - Jako radny byłem w otoczeniu urzędu. Chciałem dorobić, więc pytałem tu i ówdzie, czy nie mają czegoś dla mnie - tłumaczy Baranowski. Ustaliliśmy, że ZGN na to stanowisko nie ogłosił konkursu. - To wyczerpująca praca. Do mnie należy ocena techniczna, czy wymienić okna w domach komunalnych - wyjaśnia Baranowski. Kierownikiem Klubu Złotego Wieku w Ośrodku Pomocy Społecznej jest radna PiS Danuta Mrozowska. Przez wiele lat pracowała tam jako sprzątaczka. Sprzedawała też słodycze w szkolnym bufecie. Została kierownikiem, chociaż nie miała obowiązkowego wyższego wykształcenia. Aby to stanowisko dostać, musiała zacząć studia. Teraz zgłębia socjologię w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Za rok nauki płaci ponad 5 tys. zł. Połowę finansuje miasto. Burmistrz o kompetencjach radnych zatrudnionych w miejskich urzędach rozmawiać nie chce. - To ludzie najlepiej przygotowani, bo zostali wybrani przez mieszkańców. A ci zawsze stawiają na osoby najlepiej przygotowane merytorycznie - ucina temat. Komisja rewizyjna Pragi Północ, w której jest opozycja, kontroluje zarząd dzielnicy i czasem coś wytknie. Nic jednak z tego nie wynika, bo PiS ma większość w Radzie i zawsze przegłosuje, że wszystko jest w porządku. Nieprawidłowości doszukało się w końcu biuro kontroli ratusza, gdzie też rządzą ludzie PiS. Uznało, że burmistrz wbrew prawu dawał swojemu koledze umowy-zlecenia na kwotę rocznie sięgającą 100 tys. zł. Sprawa trafiła do prokuratury. - Nic więcej nie możemy zrobić. Burmistrz pochodzi z wyboru radnych. Tylko oni mogą go rozliczyć - mówi Marek Trosiński, szef kontrolerów ratusza. Koło się zamyka - konkluduje "Gazeta".