Pożar wybuchł w czwartek ok. godz. 2 w nocy w hali o powierzchni około 8 tys. metrów kw. zlokalizowanej na ul. Przemysłowej na peryferiach Płocka. To część miasta, gdzie znajdują się m.in. hurtownie i magazyny. Hala, która spłonęła całkowicie, należy do firmy produkującej samoprzylepne taśmy budowlane na podłożu z folii polipropylenowej i zatrudniającej około 160 osób. Jak poinformował w czwartek po południu rzecznik płockiej Państwowej Straży Pożarnej Jacek Starczewski, pożar został opanowany, ale jego dogaszanie jest trudne, ze względu na powierzchnię hali i to, że dach oraz znaczna część jej stalowej konstrukcji zawaliły się. - Wszystkie elementy zawalonej konstrukcji hali trzeba rozcinać, sprawdzać i dogaszać. Trzeba przeszukać każdy metr, by upewnić, że w pogorzelisku nie tli się jeszcze ogień. To może potrwać minimum dobę - wyjaśnił Starczewski. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru i jakie są straty. Ogień pojawił się nagle i szybko rozprzestrzeniając się objął cały parterowy budynek o powierzchni ok. 8 tys. metrów kw. Dach budynku zawalił się. Pożar gasiło ponad 25 jednostek straży pożarnej, w tym z Płocka i sąsiednich miejscowości. W akcji uczestniczyło około 100 strażaków. Część z nich, rotacyjnie, będzie do piątku dogaszać pogorzelisko. Pracownicy hali produkcyjnej, którzy przebywali w niej w chwili wybuchu pożaru - w sumie około 40 osób - zdążyli sami się ewakuować. W pożarze nikt nie odniósł obrażeń - jedynie jedna osoba, podczas opuszczania hali, doznała niegroźnego urazu ręki. W objętej ogniem hali przemysłowej mogły znajdować się substancje chemiczne, wykorzystywane do produkcji. Dym, który unosił się nad płonącą halą, nie stanowił bezpośredniego zagrożenia dla mieszkańców miasta. To jednak z jego powodu ewakuowano w czwartek przed południem pracowników i petentów pobliskiego Powiatowego Urzędu Pracy (PUP). Dyrektor Iwona Sierocka powiedziała, że o ewakuacji zdecydowano ze względu na dym, który wdzierał się do budynku. "Duszący dym dostawał się do środka budynku. Nikt nie ucierpiał, nie zemdlał, ale trudno było już wytrzymać. Nie można było ryzykować - powiedziała Sierocka. Dodała, że budynek PUP spokojnie opuściło około 70 pracowników i 35 petentów. Sierocka zapewniła, że wszyscy bezrobotni i przedstawiciele pracodawców, którzy mieli wyznaczone terminy spotkań w PUP na czwartek zostaną obsłużeni w piątek, gdy urząd ponownie rozpocznie pracę. - Zostaniemy nawet po godzinach - zapewniła dyrektorka PUP, która budynek urzędu w trakcie ewakuacji opuściła jako ostatnia. Ze względu na akcję gaśniczą część ulicy w pobliżu hali, która spłonęła została zamknięta dla ruchu samochodowego. W piątek utrudnienia w ruchu pojazdów mogą jeszcze występować na ul. Przemysłowej w pobliżu pogorzeliska.