W ostatnią niedzielę były działacz opozycji w PRL Jan Lityński podczas spaceru wałem przeciwpowodziowym w okolicach Pułtuska wszedł do rzeki Narew, chcąc ratować psa, pod którym załamał się lód. Według relacji żony, która była świadkiem tragedii, mężczyzna utonął. "Nie będziemy przeszkadzać w jego pracy" Kierzkowski poinformował PAP, że w sobotę w poszukiwania ciała Jana Lityńskiego włączyła się Grupa Specjalna Płetwonurków Rzeczypospolitej Polskiej. - I na prośbę tego stowarzyszenia, by mógł zejść nurek, my nie będziemy przeszkadzać w jego pracy - podkreślił rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego PSP. - Jak ten nurek z tego stowarzyszenia, czy ekipa cała sprawdzą to miejsce, to będziemy się dalej konsultować - w jakim kierunku iść i działać. Jeżeli znajdą ciało, to dobrze, jeżeli nie znajdą, to dalej będziemy przeszukiwać kolejne obszary - dodał. Intensywne działania straży i policji Kierzkowski podkreślił, że do piątku trwały intensywne działania straży i policji w celu znalezienia ciała. - Tam jest cały czas lód, jest dużo zakamarków do sprawdzenia. Więc dopóki ten lód tam będzie, to poszukiwania będą bardzo utrudnione. Mimo że jest ciepło, to musi jeszcze stopnieć pokrywa lodowa dość znacznie - zaznaczył. Według niego, "będzie to trwało jeszcze kilka ładnych dni, a nawet tygodni, bo ta pokrywa jest dość gruba". Czytaj także: Wspominają zmarłego Jana Lityńskiego. "Błyskotliwie inteligentny, z ogromną miłością do ludzi i do zwierząt"