W kwietniu 2009 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał Sebastiana W., oskarżonego o prześladowanie i napastowanie młodej warszawskiej dentystki Andżeliki K., na 3,5 roku więzienia. Na poczet kary sąd zaliczył mu 13 miesięcy aresztu. Według warszawskich mediów, po opuszczeniu więzienia mężczyzna znów zaczął pojawiać się w pobliżu miejsca zamieszkania dentystki. - Policja wszczęła postępowanie w tej sprawie. Dotyczy ono niezastosowania się do wyroku sądu. Przesłuchano też świadków - powiedziała Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Jak poinformowała, Sebastian W. otrzymał już wezwanie do stawienia się na komisariacie, ale nie przyszedł. Kolejny termin wyznaczono na przyszły tydzień. - Andżelika K. jest w stałym kontakcie z funkcjonariuszami prowadzącymi to postępowanie - zapewniła Kędzierzawska. Dramat lekarki zaczął się w październiku 2006 r., gdy asystowała przy wyrywaniu zęba Sebastianowi W. Kolejnego dnia mężczyzna pojawił się znowu w klinice i wyznał kobiecie miłość. Mimo że starała się go unikać, nie rezygnował; zaczął też przychodzić pod blok dentystki i jej rodziców. M.in. kilka razy dziennie pojawiał się pod domem poszkodowanej, biegał za samochodem, kładł się na jego masce. Prokuratura zarzuciła Sebastianowi W. m.in. śledzenie i molestowanie kobiety w autobusie, próby wdarcia się do jej domu, a także naruszenie nietykalności policjantów, którzy próbowali go wylegitymować. Według prokuratury miał też kierować groźby pod adresem znajomego kobiety. Proces obfitował w dramatyczne wydarzenia. Podczas jednej z rozpraw Sebastian W. usiłował wyskoczyć przez uchylone okno sali sądowej na trzecim piętrze. Policjanci złapali go w ostatniej chwili, gdy był już na parapecie. Od tego momentu W. został uznany za niebezpiecznego. Skazując mężczyznę na 3,5 roku więzienia sąd przyznał, że największy wpływ na wymiar wymierzonej kary miały wydane w sprawie opinie psychiatryczne. W czerwcu 2011 roku weszły w życie kary za uporczywe, złośliwe nękanie mogące wywołać poczucie zagrożenia - czyli tzw. stalking. Grozi za to kara do trzech, a nawet 10 lat więzienia. Według nowych przepisów za stalking można ukarać osobę, która poprzez uporczywe nękanie wzbudza u ofiary poczucie zagrożenia lub "istotnie narusza jej prywatność". Za nękanie sąd może uznać wykonywanie licznych telefonów do ofiary, wysyłanie jej sms-ów, śledzenie, ale też obdarowywanie ofiary prezentami, których ona sobie nie życzy. Jeśli nękanie doprowadza poszkodowanego do próby samobójczej, to sprawca może trafić do więzienia nawet na 10 lat. W czerwcu 2009 r. Ministerstwo Sprawiedliwości, które było inicjatorem zmian, zwróciło się do Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości z prośbą o dokonanie analizy uregulowań prawnych dotyczących zjawiska w ustawodawstwie innych państw, w szczególności krajów Unii Europejskiej. Pod koniec 2009 r. na zlecenie resortu na próbie 10 tys. osób przeprowadzono badania, z których wynikało, że co dziesiąty pytany Polak uważa, iż był ofiarą stalkingu. Częściej są to kobiety, ale problem dotyczy też mężczyzn. Określenie stalking pojawiło się pod koniec lat 80. Początkowo oznaczało obsesyjne podążanie fanów za gwiazdami filmowymi.