Środa godzina 15 z minutami ul. Radzymińska - samochodów sporo - mozolnie kierują się do przodu... też stoję w tym koreczku, też chce do domu dojechać w miarę o rozsądnej porze... ściszam radio bo słyszę odgłos zbliżającej się karetki, staram się znaleźć jak najszybciej wolną przestrzeń, aby usunąć swoje punto i utorować drogę. Odgłos karetki zbliża się coraz bardziej. Dziwne spostrzeżenie... polscy kierowcy wychodzą najwidoczniej z założenia, że przed karetką warto przyspieszyć bo być może zanim ona dogoni nas my już skręcimy w drogę, do której zmierzamy i tym samym utorujemy jej szlak. Karetka jest tuż przy mnie... wyje, miga światłami, wreszcie przyspiesza bo udało się wygospodarować kierowcom kawałek prostej i nagle za karetką pojawia się drugi pojazd. Jest nim biały polonez pamiętający lata świetności modelu hamera. Kierowca trzymał się pojazdu karetki jak zaczarowany. Widocznie podobało mu się gdy jechał tak przez szpaler innych stojących be ruchu aut. Karetka wjechała na skrzyżowanie polonez za nią, opatrzność tylko czuwała chyba nad nim, bo w ogóle nie spojrzał, że światło na skrzyżowaniu wcale nie było zielone... Przez dwa następne światła też tak przejechał i na każdym było czerwone! Zgroza! Autor: Agnieszka Ciszewska