Informację o zakończeniu prac przekazał we wtorek Dominik Skoczek, dyrektor Departamentu Własności Intelektualnej i Mediów w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które zainicjowało i wspierało opracowanie dokumentu. Prace nad porozumieniem o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawie ochrony własności intelektualnej w środowisku cyfrowym prowadziły od 2009 r. organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi oraz firmy z branży telekomunikacyjnej: Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, Grupa Allegro, Stowarzyszenie Wydawców Repropol, Izba Wydawców Prasy, Fundacja Ochrony Twórczości Audiowizualnej FOTA, Związek Producentów Audio-Video ZPAV oraz Polskie Stowarzyszenie Wydawców Muzycznych. Celem porozumienia jest przeciwdziałanie łamaniu praw autorskich w internecie. Fundacja Panoptykon, broniąca prawa do prywatności, i organizacje zajmujące się internetem zarzucają twórcom porozumienia, że chcą walczyć z piractwem niezgodnie z prawem. Wskazały m.in., że zapis o przekazywaniu informacji o naruszeniach praw autorskich w internecie zobowiązuje dostawców usług internetowych lub dzierżawców łączy do przekazywania chronionych prawnie danych osobowych internautów organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Jak powiedziała Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon, "aby przekazać informacje o domniemanych naruszeniach, trzeba naruszyć tajemnicę telekomunikacyjną, ustawę o ochronie danych osobowych i umowę ustaloną z klientem". Do nadużyć - według niej - może także prowadzić ogólność zapisów zawartych w porozumieniu. Zdaniem Szymielewicz, doprecyzowania wymaga np. to, jakie informacje o naruszeniach mogą być przekazywane. Wyjaśniając kontrowersyjny zapis Skoczek powiedział: "Idea tego była taka, że w przypadku stwierdzonych naruszeń to same organizacje zbiorowego zarządzania miały przekazywać przedsiębiorcom internetowym informacje o stwierdzonych naruszeniach, natomiast w sytuacji gdy właściciel serwisu stwierdził przypadki naruszenia prawa autorskiego, miał jedynie zabezpieczyć niezbędne do identyfikacji sprawy informacje, a przekazać je dopiero na wniosek organów ścigania, po formalnym wszczęciu przez nich postępowania". W odniesieniu do zarzutu o ogólność zapisów zawartych w porozumieniu Skoczek podkreślił, że zapisy muszą być ogólne, bo postanowienia porozumień, do których przystępuje kilkadziesiąt podmiotów, nie mogą być zbyt szczegółowe, są one jedynie ogólną deklaracją współpracy. Dyrektor zapowiedział, że precyzyjne określenie zasad ma być uregulowane na podstawie dalszych rozmów pomiędzy organizacjami i firmami. Szymielewicz zarzuca resortowi kultury, że "przygląda się z bliska powstawaniu porozumienia, którego nie da się realizować w zgodzie z obowiązującym prawem". - Absurdalne jest, że ministerstwo z jednej strony promuje to porozumienie i pomaga w zawarciu, a z drugiej pozbywa się wpływu na nie. Próbując być bezstronne i dążąc do tego, aby nie można mu było zarzucić działania niezgodnego z prawem, promuje działania nieetyczne - mówiła Szymielewicz. - Ministerstwo organizowało rozmowy i udostępniło miejsce zainteresowanym podmiotom do dyskusji, natomiast my sami nie ingerowaliśmy w treść tego porozumienia, choć w pełni popieramy ideę przestrzegania prawa w internecie i podejmowania działań zmierzających do ograniczania zjawiska piractwa. Zapisy tego porozumienia realizują te zamierzenia, nie zawierając przy tym zagrożeń, o których mówi Panoptykon - powiedział Skoczek. Z kolei Krzysztof Lewandowski, prawnik Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, organizacji zaangażowanej w prace nad porozumieniem, w rozmowie zwrócił uwagę, że "porozumienie nie może mieć na celu łamania prawa, bo jest oczywiste, że nikt nie udzieli informacji, jeżeli jest to wbrew prawu, i taki zarzut o ewentualne naruszanie prawa jest w tym momencie bezzasadny".