"Porodówce" groziło zamknięcie, ponieważ lekarze złożyli wypowiedzenia, których termin minął 30 kwietnia. Zostały one jednak wycofane. - Lekarze będą nadal pracować warunkowo przez najbliższy miesiąc, ale cały czas domagają się podwyżek. Dali czas dyrekcji szpitala na negocjacje i dojście do porozumienia. Mówią, że jeżeli to nie nastąpi, to natychmiast odejdą z pracy. Mogą to zrobić, ponieważ szpital nie wypłaca im w terminie pełnych pensji, co jest rażącym naruszeniem prawa pracy - powiedział Jędrzejowski. Dodał, że sytuacja w stołecznych i mazowieckich szpitalach pozostaje bez zmian. Lekarze domagają się podwyżek za pracę przekraczającą 48 godz. tygodniowo. W szpitalu powiatowym w Pułtusku zamknięto oddziały pediatrii i neonatologii, nieczynny jest też oddział położniczy. W ubiegłym tygodniu OZZL zaapelował do rządu o ogólnopolskie porozumienie w sprawie płac lekarzy. Związkowcy podkreślają, że wielu szpitalnym oddziałom grozi zamknięcie z powodu braku personelu. Wyjaśnili, że chcą podpisania zbiorowego układu pracy lub ustawy o wynagrodzeniach lekarzy. Zarząd związku informuje, że w wielu miastach lekarze korzystają z przepisów obowiązujących od początku tego roku i nie zgadzają się na pracę powyżej 48 godz. tygodniowo. Taka sytuacja powoduje, że dyrektorzy szpitali są zmuszeni do podwyższania płac lub zamykania oddziałów.