- To jakiś biurokratyczny absurd - oburza się prezes stowarzyszenia Otwarte Drzwi Anna Machalica-Pułtorak. - Nie dostaliśmy 300 tys. zł dotacji, ponieważ pieczątka i podpis na kopii jednego ze złożonych przez nas dokumentów były nieczytelne. Ale ja nawet pokazałam urzędnikom oryginał z pieczątką i podpisem. Wszystko na próżno - ubolewa. Organizacja prowadzi dwa ośrodki wsparcia dla osób niepełnosprawnych intelektualnie: przy ul. Białobrzeskiej i przy al. Prymasa Tysiąclecia. Podopieczni uczą się tu, jak zaparzyć kawę, herbatę, obsługiwać komputer, ale też umiejętności zawodowych. - Oni dowiadują się, jak być samodzielnymi, jak sobie radzić. Przede wszystkim nie czują się samotni - wyjaśnia Benedykta Kućwińska, mama Grzegorza, jednego ze 150 korzystających z usług ośrodka. Wczoraj przed południem ponad 100 podopiecznych stowarzyszenia przyszło do miejskiego Biura Polityki Społecznej. Żądali wyjaśnień. Do sekretariatu wpłynęło ponad 180 podobnych pism - czytamy w dzisiejszej publikacji "Życia Warszawy".