Konferencję "Polskie dzieci na tułaczym szlaku 1939?1950" zorganizowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) i łódzki oddział Instytutu Pamięci Narodowej (IPN). Honorowy patronat nad nim objął prezydent Lech Kaczyński. Historię tych dzieci zarysował p.o. szefa BBN, gen. Roman Polko. "Kiedy 17 września 1939 r. Sowieci napadli na wschodnie ziemie Rzeczpospolitej, los mieszkających tam Polaków został przesądzony. W ciągu kilkunastu miesięcy kilkaset tysięcy Polaków straciło domy. Nadzorowanymi przez zbrojnych konwojentów pociągami do łagrów, więzień i miejsc przymusowego osiedlenia wywożono całe rodziny. Na zesłanie w syberyjskie lasy i stepy Kazachstanu trafiali dorośli, młodzież i małe dzieci. Tysiące z nich zostało tam na zawsze" - przypomniał. Zaznaczył, że możliwość pomocy tym ludziom pojawiła się w 1941 r., gdy Stalin nawiązał kontakty dyplomatyczne z polskim rządem. "Do formowanej w ZSRR armii gen. Władysława Andersa trafiali zarówno mężczyźni zdolni do walki z wrogiem, jak i tysiące dzieci" - wyjaśnił. - Po wojnie dzieci te nie mogły wrócić do swoich domów. Wioski i miasta, gdzie znajdowały się ich domy, przestały należeć do Polski. Inne domy musiały zastąpić ich ojczyznę". Dorosłych i dzieci ewakuowano przez Morze Kaspijskie do Iranu. Ambasador tego kraju, Hadi Farajvand, przypomniał na konferencji, że prawie 3 tys. tych uchodźców bardzo szybko umarło z powodu wycieńczenia pobytem w Związku Sowieckim, głodu i trudów podróży. Ludzi tych pochowano na kilku cmentarzach w Iranie, np. w Teheranie, Ahvaz i Mashhad. Wiele dzieci osiadło w irańskim mieście Isfahan, gdzie zbudowano dla nich sierocińce i placówki edukacyjno-wychowawcze, w tym szkoły podstawowe i liceum. Były też dwie szkoły zawodowe, uczące tkactwa dywanów i krawiectwa. W latach 1942-44 przez to miasto przewinęło się około 20 tys. polskich dzieci - podkreślił Hadi Farajvand. Z Iranu ewakuowane dzieci trafiały do innych krajów, gdzie mogły doczekać końca wojny, m.in. do Indii, Meksyku, Nowej Zelandii i do Afryki. W sumie dość szybko i sprawnie przemieszczono w ten sposób około 40 tys. dzieci i kobiet. - Osierocone polskie dzieci ocalały dzięki przychylności rządów państw, otwierających dla dziecięcych tułaczy swoje granice - podkreślił prezydent Lech Kaczyński w przesłaniu, odczytanym na konferencji przez reprezentującego go b. premiera, Jana Olszewskiego. Zauważył też, że pomoc udzielona Polakom była zdarzeniem bez precedensu w naszych dziejach. Polakom pomogła m.in. Nowa Zelandia. "63 lata temu przyjęliśmy ponad 730 polskich dzieci i towarzyszących im dorosłych. Były to głównie sieroty, które zniosły trudy i cierpienia podczas deportacji i ewakuacji do Iranu" - powiedział na konferencji nowozelandzki ambasador, Philip Griffits. Dodał, że wiele z tych dzieci adoptowano, że zyskały one w Nowej Zelandii dom, a jego ojczyzna zyskała "znakomitych obywateli, którzy swoim życiem dowiedli wielkiej siły i odwagi". Inicjatorka czwartkowej konferencji, Anna Walentynowicz, powiedziała, że w kwietniu br. przedstawiciele rządu polskiego oraz delegacja Sybiraków, w tym - "dzieci tułaczych", uczestniczyli w pielgrzymce do Uzbekistanu, Taszkientu i Guzar. - Po raz pierwszy po 65 latach oddali oni wówczas hołd męczennikom, których udręczone ciała spoczęły w obcej ziemi. Dzisiejsza konferencja jest zakończeniem naszej pielgrzymki i pomaga udokumentować tę historyczną, choć okrutną prawdę - podkreśliła. Konferencji towarzyszy wystawa zdjęć zatytułowana "Ocaleni z +nieludzkiej ziemi+. Losy uchodźstwa polskiego z ZSRS 1942?1950", przygotowana przez łódzki oddział IPN. Będzie ona pokazywana w kilku miastach Polski.